Czas na Wybory

Pozwólcie, że wybudzę wszystkich, którzy szkolnych lat nie mają jeszcze za sobą, z wakacyjnego transu - pojutrze zaczyna się szkoła. Wyobraźcie sobie, że przez ostatnie jedenaście lat mojego życia wypatrywałam tego dnia z niecierpliwością. Teraz jednak przyszła pora na klasę maturalną i mój entuzjazm nie jest już tak wielki. Przez całość trwania tegorocznych wakacji żyłam sobie w nadrzeczywistości. Nigdy nie interesowało mnie która dziś godzina, jaki dzień tygodnia, gdzie jestem i czym się zajmuję. Na wakacje rozplanowałam sobie mnóstwo pracy, początek powtórek do matury (tak, jestem nadgorliwa) i przeczytanie wszystkich lektur. Od początku jednak wmawiałam sobie, że dzień trzeci września będzie za szmat czasu i odkładałam pracę na kolejny tydzień. Teraz przyszło mi zderzyć się  z rzeczywistością i rozbić sobie o nią moją rozczochraną głowę. Nie przeraża mnie sama matura - przeraża mnie to, co przyjdzie po niej. Z wieloma osobami przyjdzie mi się rozstać - lwia część moich najbliższych przyjaciół rozjedzie się na studia w jakieś odległe miejsca. Cóż, oni przynajmniej już wiedzą, co chcą robić  - ja jeszcze nie. 


Elizabeth Peyton "Keith (from Gimme Shelter)", 2004
"Sztuka to nie praca tylko hobby"
Obracam się w kręgu szalenie ambitnych ludzi. Moja rodzicielka mawia: "to świetnie, że będziesz znać w przyszłości wpływowe osoby" - szkoda, że nigdy nie usłyszałam czegoś takiego o samej sobie. Zamiast tego non stop pretensje, że zamiast wziąć udział w olimpiadzie matematycznej siedzę upaćkana farbami w wyłożonym Gazetą Wyborczą pokoju (mój tata twierdzi, że tylko do tego się nadaje owo wydawnictwo) - mam wrażenie, że rodzice myśleli, że w liceum wreszcie skończę z tymi "bzdurami" i wezmę się za naukę. Od zawsze byli zdania, że ze sztuki chleba nie będzie. Widziałabym w tym problem gdybym rzeczywiście przynosiła im wstyd złymi ocenami i nie mieliby czym się chwalić przed przyjaciółmi - moja średnia nigdy nie spadła jednak poniżej 4.0, a przed czasami licealnymi oscylowała wokół 5.5. Mimo to wielokrotnie dałam rodzicielom do zrozumienia, że prawnika ani lekarza (dwóch wymarzonych przez rodziców zawodów dla każdego dziecka) raczej ze mnie nie będzie.

Forsa to nie wszystko?
Oczywiście jak większość nastolatków wychodzę z założenia, że nie jest mi potrzebna praca, a pieniądze. Pieniądze szczęścia wszak nie dają, ale w wielu przypadkach szczęście jest implikacją rzeczy, które za owy szmal można kupić. Dlatego większość z moich znajomych (podobnie jak większość społeczeństwa) rozważa bardzo życiowe dylematy. Czy po tym kierunku znajdę pracę? Czy będzie mnie stać na piękny dom i egzotyczne wakacje? Czy zdołam zapewnić swoim dzieciom świetlaną przyszłość dzięki mojej kasie? Rozumiem wszystkie z tych problemów, jednak ja Wam powiem, że jestem straszną egoistką i dla mnie najważniejsze jest, żeby robić to, co kocham. Może dlatego nie wiem jeszcze dokładnie co to będzie i żyję w permanentnym stresie słuchając o ambitnych planach moich przyjaciół. W sumie to moje działania otwierają mi wiele dróg na przyszłość, nie tylko te artystyczne - najwyższa jednak chyba pora na podjęcie decyzji, bo Wielka Brytania jeszcze przed grudniem zamknie systemy aplikacyjne.

Keith Richards pisał w swojej autobiografii, że jego ojciec - najwyższy dla niego autorytet - nie mógł zaakceptować tego, że jego syn był dobry jedynie w muzyce i sztuce. U mnie nie jest może aż tak - dobra jestem jeszcze w paru innych rzeczach. Sztuka mi daje jednak większą satysfakcję i uważam, że jeżeli zostanie się obdarowanym jakimś niewyuczalnym talentem to trzeba to wykorzystać. Chociaż w sumie w czasach Czarnego Kwadratu na Czarnym Tle i pani Cecylii z Hiszpanii wraz z jej konserwacją dzieł - talent w dziedzinie sztuki stał się bardo subiektywnym pojęciem.
Jack White - Sixteen Saltines 

71 komentarzy:

  1. Cholera, od końca pierwszej klasy wymarzyłam sobie kierunek studiów. Jednak teraz, w najmniej odpowiednim momencie, pojawiają się wątpliwości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam jeden swój najbardziej wymarzony - aktorką chciałam być odkąd pamiętam. Do tej pory płaczę wychodząc z teatru. Płaczę z zazdrości, tak silnie to we mnie siedzi. Ale nie mam wystarczająco wiary w siebie, myślę, że nie dostanę się, bo nie umiem śpiewać. Wciąż traktuję to jako opcję awaryjną.

      Usuń
    2. Wydaje mi się, że śpiew można podszkolić. Tzw. plan B?
      :)

      Usuń
    3. Tak, powiedzmy, że plan B.
      Raz miałam możliwość zagrania w prawdziwym teatrze, przed widownią z prawie 600 osób. Nie miałam roli pierwszoplanowej, jednak dostałam największy aplauz na koniec, a moje sceny bawiły ludzi do łez (to był Molier). To było najpiękniejsze uczucie na świecie - móc uszczęśliwiać jednocześnie samą siebie i wszystkich wokół. Być w centrum uwagi, być podziwianą.
      Po spektaklu podchodziło do mnie mnóstwo obcych osób z kwiatami mówiąc, że z takim talentem dostanę się nawet, jeśli nie będę potrafiła śpiewać.

      Usuń
    4. Z pewnością. Trzeba mieć w sobie zaparcie i siłę, by móc pokonywać wszelkie trudności. Osobiście bardzo lubię teatr, zwłaszcza koniec spektaklu, o którym wspominasz. Ludzie wychodzą, aktorzy skradają się, wychodząc tylnymi drzwiami, jadą do swych domów, do "normalnego" życia, a emocje wciąż są, wciąż unoszą się nad pustą już sceną.

      Usuń
    5. Masz jakąś ulubioną sztukę?
      Ja trochę banalnie, ale uwielbiam "Nędzników" - byłam na nich kilka razy i za każdym razem wywoływali takie same emocje. Szkoda, że już nie ma ich w Romie. "Singing in the Rain" chyba nie będzie aż tak dobre.

      Usuń
    6. Nadal poszukuję swojej ulubionej. Może to zabrzmi dziwnie, ale lubię cierpienie w sztuce, nie przerysowane, nie wyolbrzymione, takie ludzkie, codzienne.

      Usuń
    7. Ja każdą sztukę rozkładam na części pierwsze pod względem aktorskim i rzeczywiście, jeśli cierpienie jest dobrze zagrane, to wywiera niesamowity efekt na widzach.

      Usuń
  2. I ja mam nadzieje, że w Eminemie nie zniknie ten zapał do sceny jaki ty opisałaś wśród swoich idoli, wierzę w to, bo Em już raz pokonał swoje problemy, wrócił w dobrym stylu, bo on chyba po prostu nie może bez tego żyć.
    Tak, trochę na szumiał w Stanach i absolutnie zgadzam się ze stwierdzeniem, że robił kawałki, wyprzedzając nimi swoje czasy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety wielu muzyków popada w takie problemy nie radząc sobie ze swoim nie do końca normalnym życiem.

      Usuń
  3. Ja w sumie mam ciut więcej czasu niż ty, ale już niedługo przyjdzie mi wybierać fakultet, są przedmioty, którymi się interesuję i mogłaby wiązać z nimi przyszłość, ale często też myślę pod względem właśnie zarobków, całe szczęście ze mną jest tak, że wiele rzeczy mnie interesuje i mam z czego wybierać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też interesuje wiele rzeczy, ale bardzo szybko się nudzę, moja praca musi być więc ekscytująca i niecodzienna. Nie wytrzymałabym papierkowej roboty czy 9 godzin dziennie przed komputerem.

      Usuń
  4. ja w sumie od paru dobrych lat wiem co chcę robić, bo mnie to kręci. nie dla kasy, dla własnej satysfakcji. bo chce robić coś co kocham, a nie siedzieć za biurkiem i zbierać kasę. myślę, że ważne w życiu jest robić to co się kocha. i mimo że masz mało czasu na pewno w końcu zdecydujesz się co chcesz robić! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam już kilka takich planów, ale wciąż nie jestem co do nich przekonana i wciąż czuję się przy moich znajomych taka mało ambitna..

      Usuń
    2. czemu? nie czuj się tak, chcesz robić to co lubisz. moje też się wydają mało ambitne, ale się tym nie przejmuje...

      Usuń
  5. Z własnego doświadczenia wiem, że klasa maturalna przeleci jak z bicza strzelił. Ani się nie obejrzysz, już będzie maj i matury. Ale prawda jest też taka, że jeśli ktoś się nie nauczył przez te wszystkie lata, to teraz trudno to nadrobić.
    Kierunek studiów powinien być wybrany zgodnie z zainteresowaniami, a nie patrzeniem na kasę i zarobki, bo jeśli się coś lubi i jest się w tym dobrym to nawet pracując jako malarz pokojowy można zbijać "kokosy". Moja mama na szczęście nie oczekiwała ode mnie pójścia na prawo czy medycynę i dzięki temu jestem tu, gdzie jestem, czyli na studiach w UK. Powodzenia z rekrutacją! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że jakoś pójdzie. Mam też kilka alternatyw w Polsce, bo inne kierunki mnie interesują tam, a inne tutaj.

      Usuń
    2. Ważne, żeby robić to co się chce :) A na jakie kierunki w Wielkiej Brytanii byś chciała aplikować?

      Usuń
    3. Fajnie :) powodzenia jeszcze raz :)

      Usuń
  6. O Jezu, pieniądze zawsze są potrzebne. A najbardziej wtedy, kiedy ich nie ma. Znam z doświadczenia.

    U mnie rok szkolny zaczyna się 12 września, hue hue hue. Co się odwlecze, to nie uciecze, ale zawsze dobre prawie dwa tygodnie więcej. :> Szczególnie, że w szkole będę musiała spędzić CAŁY dzień. Prawdopodobnie od 8 do 17.30, WYOBRAŻASZ TO SOBIE? A to tylko liceum.



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam od 8 do 16:40 więc rozumiem Cię :)

      Usuń
    2. Jakoś damy radę! Dzisiaj dostałam plan. Tragedia, ale i tak duuuuużo lepszy od tego, na co czekałam. I na pewno nie będę miała tak długo jak ty. Współczuję!

      Usuń
    3. Poza tym, co chciałabym dodać, podążanie za swoimi marzeniami podobno jest dobre, ale w tych czasach często nieopłacalne. Oczywiście mam na myśli bardziej sztukę. Ciężko jest się przebić w muzyce, w teatrze, a tym bardziej w malarstwie. Jeśli jednak uważasz, że to jest to, czemu chciałabyś poświęcić resztę swojego życia i jesteś o poziom wyżej od hasła "dobra", to chyba powinnaś spróbować? Ze znakiem zapytania, bo nie do końca mnie samą przekonuje moja wypowiedź.

      Ja zawsze marzyłam o wrestlingu i o byciu piosenkarką. Cholera, ile bym dała, żeby być takim Chrisem Jericho! (jeden z najlepszych wrestlerów, który ma swój własny zespół o nazwie Fozzy. W sumie polecam muzykę, jest całkiem w porządku)

      Usuń
  7. Dobrze robisz, bo ja też uważam, że najważniejsza jest pasja. Coz tego, że będziesz miała zapewniony zawód, jeśli nie będziesz szczęśliwa? Życie jest tylko jedno i lepiej chyba robić coś, co się kocha, niż brać udział w wyścigu szczurów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyścig szczurów niestety i tak jest, w mojej klasie.

      Usuń
  8. Ja się poważnie zastanawiam nad dziennikarstwem czy filologią angielską, jednak po tym drugim kierunku mam większe prawdopodobieństwo jakiejkolwiek pracy więc chyba to wybiorę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I właśnie to jest w naszym kraju okropne, że ludzie nie mogą iść na to, na co chcą, tylko muszą na to, po czym jest "większe prawdopodobieństwo pracy"... Polska.

      Usuń
    2. To jest okropne, bo wiem, że na dziennikarstwie czułabym się jak ryba w wodzie... Ale później co? Nic, oprócz tej przyjemności. A z tego angielskiego.. Lubię go, oczywiście, no i tu są opcje nie wiem, tłumacza ogólnego, tu w jakiejś firmie, a to w przedszkolu... I teraz zdaje sobie sprawę, że chciałabym trochę dzieckiem jeszcze pobyć.

      Usuń
    3. Właśnie, miałam niedawno tę samą refleksję. Przydałby się jeszcze z rok dzieciństwa...

      Usuń
    4. Oj i to jak. Za rok o tej porze będę szukała mieszkania, o ile dostanę się tam, gdzie chcę i to wszystko będzie jakieś... dziwne? Złe? Jednocześnie chcę napisać maturę, ale i zostać w miejscu, w którym jestem aktualnie.

      Usuń
  9. Ja poszłam za głosem serca i już teraz widzę, że mam pod górkę, ale nie żałuję. Bo wiem, że pisać umiem (oczywiście cały czas staram się tę zdolność szlifować), a do tego kocham, więc kiedyś coś z owego połączenia wyjść musi.

    Popieram Cię, z całego serca życząc powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Póki co jestem notorycznie odrzucana, o czym zresztą wspominałam.

      Usuń
    2. Ach rozumiem - teraz wszystko ułożyło się w spójną całość...

      Usuń
    3. Mam nadzieję, że Cię przy okazji nie zniechęciło...

      Usuń
  10. U mnie uczelnia zaczyna się dopiero za miesiąc ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie wiem czy ten lekarz czy prawnik to taki wymarzony przez rodziców zawód ;) Moi zawsze tego chcieli (kiedy uparcie twierdziłam, że idę na historię i koniec, kropka!), a kiedy w końcu stwierdziłam, że po tej historii przy dobrym wietrze wyląduję w szkole i "przerzuciłam się" na medycynę, to oni są tymi, którzy najbardziej mi to odradzają.

    Noszę się od jakiegoś czasu z zakupem tej właśnie autobiografii Keitha, warto?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo polecam, świetna lektura. Ubawiłam się przy niej do łez :)

      Usuń
  12. Dlatego tym bardziej wiesz, cieszę się, że Eminemowi udało się z tego podnieść i dalej gra, zrozumiał swoje błędy, problemy i sobie teraz żyje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to wielka sztuka, wielu nie udało się wyjść z takich problemów.

      Usuń
  13. Co do takiej roboty papierkowej jak to mówisz, ja bardzo lubię przedsiębiorstwo, wiesz własna firma, niby też same papierki itd, ale myślę, że inaczej ta praca wygląda ze strony prezesa, gdzie są spotkania, trzymanie w ryzach, konferencje, wyjazdy a co innego ze strony zwykłego pracownika.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że wygląda to zupełnie inaczej, jednak nie zgodzę się co do Twojego opisu pracy takiego prezesa. To nie tylko rzeczy, które wymieniłaś, ale także przeogromny, niewyobrażalny stres. Znam takich ludzi.

      Usuń
  14. Dokładnie. Myślę, że mu się udało bo miał cele w życiu, miał do czego wracać i samo to ,że tyle ludzi podobnie jak ja go wielbi, to jest motywujące, ile jest zwykłych ludzi dnia codziennego, którzy nie mają tego celu i się nigdy nie wyleczą.

    OdpowiedzUsuń
  15. Jasne, że tak, stres jest ogromny, ale mi chodziło głównie o to, że jest ciekawsza od takiej zwykłej pracy biurkowej, że jak już to wolałabym tylko takie stanowisko, jakieś wyższe bo tak normalnie to też bym nie wytrzymała.

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie rezygnuj ze swojej pasji nigdy. Rodzice za Ciebie życia nie przeżyją, a nóż widelec uda Ci się rozwinąć swój talent na miarę prawdziwego artysty i będziesz mogła utrzymywać się ze sztuki. Uczyć się uczysz, zawsze możesz jednocześnie malować i na przykład pracować w szkole :)
    Byłoby mi miło, gdybyś zajrzała do mnie :)
    Zapraszam:
    anelise.blog4u.pl

    OdpowiedzUsuń
  17. Jestem optymistką i uważam, że zawsze znajdzie się rozwiązanie, które wiąże przyjemne z pożytecznym. Znam kobietę, która jest malarką (zarabia na tym), ale jednocześnie skończyła studia i do momentu, w którym jej zarobki z malarstwa były marne pracowała w swoim zawodzie. Potem oddała się przyjemności. I tego Ci życzę! :)

    OdpowiedzUsuń
  18. O talencie mi nie mów, byłam ostatnio w muzeum i była tam wystawa prac pana X i stwierdziłam, że jeśli to jest sztuka, to ja dziękuję.
    A co do reszty, to jak wiesz z mojej notki, popieram cię w 100 procentach etc. Maturą sie nie martw, tylko tak strasznie wygląda. Ja się dostałam tam gdzie chciałam, pisałam wypracowanie z lektur których nie znałam i w wakacje nic nie powtórzyłam, a skończyło się jak skończyło - czyli bardzo dobrze.
    Tak więc się nie przejmuj i walcz o swoje ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Nie zrealizowałam żadnych wakacyjnych planów a już po pierwszym dzwonku...
    Chciałabym mieć jakiś prawdziwy talent. Naprawdę. Zawsze mi mówili, że każdy ma, ale patrząc na siebie - nie wierzę.
    A Ty rób co Ci serce podpowiada - w końcu Ty to będziesz robić resztę życia, nie rodzice.

    OdpowiedzUsuń
  20. Klasa maturalna to wcale nie taki potwór jak się wszystkim wydaje. Uczysz się trzy lata i to powinno Ci w zupełności wystarczyć do zdania egzaminu dojrzałości. Wiadomo, trzeba sobie w trzeciej klasie powtórzyć poprzednie dwa lata. Ale nie ma o co robić szumu. Matura to bzdura, o czym sama się za kilka miesięcy przekonasz. Zresztą... Prawda jest taka, że prawdziwa powtórka zaczyna się dopiero po studniówce ;)
    Pamiętaj, żeby robić to, co się kocha. Inaczej człowiek się męczy, a przecież nie chodzi o to, aby już na starcie komplikować sobie życie, przez chore ambicje rodziców. Po prostu nie warto, a oni powinni zrozumieć, że jesteś dorosłą osobą, która jest odpowiedzialna za swoje działania, a przede wszystkim świadoma swoich czynów.
    Poza tym prawnik to dziś wcale nie taki fajny zawód. Jeśli nie masz znajomości i kupy forsy to o aplikacji możesz pomarzyć, a magister prawa dziś siedzi na kasie w Kauflandzie. Dlatego nie wybrałam prawa, jako wiodący kierunek studiów, chociaż się tam dostałam.

    OdpowiedzUsuń
  21. Pasja jest dla mnie zdecydowanie najważniejsza. Zawsze marzyłam żeby zostać aktorką :) i będę do tego dążyć...
    Dla mnie również praca nie powinna istnieć a pieniądze są dla mnie ogromnie ważne... no bo forsa to nie wszystko ale bardzo pomaga :)
    Pozdrawiam
    [wykrzyknikami]

    OdpowiedzUsuń
  22. dwa dni więcej weekendu brzmi lepiej. ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Woo, trafiłam tutaj zupełnie przypadkiem, zobaczyłam, że chyba o muzyce, więc zaczęłam już uciekać, gdyby nie to, że mignęło mi parę zdań z tej notki. Więc doczytałam ;P
    Ja, tak ja Ty, chciałam zostać aktorką. Zdałam maturę ze ścisłych przedmiotów, bo oczywiście, zawsze sądziłam, że będę jakąś panią astronom i poszłam do mat-fizu, ale po maturze wyprowadziłam się do Warszawy i zamiast pójść na polibudę, poszłam do pracy w fast-foodzie, żeby móc realizować swoje marzenia i do Studia Teatralnego (nie wiem, skąd jesteś, ale jeśli ten rok będziesz spędzać w Warszawie, to polecam to przy Teatrze Baza, nie wiem co prawda, czy robią tam nabór teraz, ale możesz popatrzeć i w razie czego, gdyby coś itd. na pewno można je połączyć z klasą maturalną, generalnie dzwoń tam lub pisz). Po trzech latach "aktorzenia" w tymże studio i nie dostawania się do szkół państwowych, ląduję na UJ w Krakowie na filmoznawstwie. Po drodze studiowałam jednak rok na polibudzie, ale to zdecydowanie nie było dla mnie. I tak będę grać, ale film bardzo mnie interesuje.
    Mój kolega po trzech latach studiowania jazzu idzie jednak na polibudę, mimo że naucza już w szkołach muzycznych. Kolega z gospodarki przestrzennej, zmienia na kulturoznawstwo, koleżanka z mechatroniki marzy o japonistyce, a pianista i muzykolog po kilku latach wybiera się na realizację dźwięku. W końcu znam człowieka, który skończył prawo, pracuje w PR, ale jest urodzonym aktorem, zawsze o tym marzył i teraz robi to cały czas, znaczy się od 17 godziny plus weekendy, bo dzień spędza w biurze.
    Co chcę powiedzieć.
    W dzisiejszych czasach jest jakiś idiotyczny system, który prawdopodobnie ma jakiś sens dla osób, którymi trzeba sterować. Wywierana jest presja na młodych ludziach, stara się ich zmusić do podejmowania decyzji o swojej przyszłości już w wieku lat 16 (!!!!!). Wybierając profil w liceum, często mamy średnie możliwości, żeby się potem z tego wykręcić. Tak jak ja - no w sumie umiem fizykę, umiem matmę, no to na maturce matma i fiza, potem się zobaczy. I musiałam pisać potem humanistyczną maturę. Nie mam zielonego pojęcia jak człowiek, który ma 16, lub 18 lat może powiedzieć, jak będzie wyglądać jego droga. Oczywiście można wiedzieć kim chce się być. Spoko. I dążyć do tego - fajnie. Ale próba zmuszenia tych odszczepieńców, którzy po prostu szukają i nie wiedzą, do podejmowania tak poważnych decyzji w tak młodym wieku jest niedorzeczna.
    Znam też ludzi, którzy napisali matury, dostali się tak, gdzie chcieli, kończą studia i niedługo będą szukać pracy. Są względnie zadowoleni z podjętych decyzji, prawdopodobnie będą nieźle zarabiać, lub zarabiać mało, jeśli poszli na kierunki humanistyczne. Oni wpisali się w ten system i dobrze dla nich. Podjęli decyzję i płyną z rzeką, która jest jej efektem. cdn

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli jednak nie wiesz, lub nie jesteś pewna - nie przejmuj się. Daj sobie czas znaleźć, daj sobie czas na szukanie. Nawet jeśli pójdziesz na studia niezwiązane z aktorstwem lub inną Twoją pasją pamiętaj, że jeśli już jakąś pasję masz, to z całych sił się jej trzymaj. Tylko to jest o wiele cięższa droga, życie swoimi zainteresowaniami, ale też według mnie o wiele lepsza. Nieważne, czy chodzi o aktorstwo, japonistykę, downhill, zawsze trzeba włożyć więcej siły, aby pogodzić życie w tym świecie, z życiem swoimi marzeniami. Bo przeważnie nie można żyć tylko pasją, niestety, nawet jeśli skończysz kierunek aktorski, możesz uczyć przemówień w korporacji. Ale jeśli się uprzesz pogodzisz wszystko, tylko będzie trudno.
      I pamiętaj, że nie ma decyzji nieodwracalnych. Naprawdę. To, że teraz wybierzesz jakąś drogę, nie znaczy, że musisz nią iść do końca życia. Zawsze można coś zmienić.
      Tylko trzeba bardzo chcieć. Brzmisz raczej sensownie, ale mimo wszystko - zastanów się poważnie, czy na pewno wiesz, że chcesz sobie utrudniać życie pasją. Jeśli tak, to po prostu to rób :)
      Trochę to wszystko nieskładne, staram się przekazać kilka rzeczy na raz. Generalnie - nie przejmuj się, nie ma rzeczy nieodwracalnych, znaczy prawie nie ma ;P zastanów się, czy wiesz, czego chcesz, a jak chcesz zdawać na aktorstwo, to albo pójdź na jakiś dobry kurs, albo, jeśli nie ma czegoś takiego w Twoim mieście, staraj się znaleźć jakiegoś aktora do pomocy w przygotowaniach do egzaminów i do nauki śpiewu. W piosence aktorskiej najważniejsza jest emocja, wiele aktorów nie umie śpiewać ;P Możesz się też starać sama przygotować, ale po prostu musisz w to włożyć dużo rzetelnej pracy.

      Usuń
  24. Ach i ostatnio pewna aktorka powiedziała mi, że w szkole aktorskiej nie uczą rzeczy najbardziej pożytecznej dla absolwentów - pisania wniosków o dofinansowanie, bo bardzo dużo aktorów gra wtedy, gdy sami sobie ogarną jakiś projekt :D jest to ciężka praca, nawet jeśli już się dostaniesz. Ale jak będziesz miała szczęście i będziesz uczciwie pracowała na swój sukces, to myślę, że go osiągniesz :) niestety bardzo rzadko osiąga się go od razu... ale ja jestem zadowolona z decyzji jakie podjęłam i uważam, że warto realizować marzenia, mimo że jest ciężej.

    OdpowiedzUsuń
  25. Najgorsze co może być to pójść na kierunek ścisły 'bo po tym są pieniądze'. Nienawidzę tego myślenia, szczególnie z ust wielce mądrych umysłów ścisłych, które pozjadał wszystkie rozumy, bo 'będą zarabiać kupę forsy'. Ok, skoro taki mają pomysł na życie to tylko im pozazdrościć. Ja zamiast siedzieć przed komputerem i dłubać przy linii produkcji, wolę coś bardziej interesującego, coś co mnie będzie każdego dnia zaskakiwać. Zresztą, ok, może będę zarabiać przez całe życie 2 200, ale będę się po prostu spełniać, a nie wstawać rano i przeklinać, ze mam do roboty na 9.00.
    Oczywiście nie mówię, że każdy student polibudy będzie się męczył w swojej pracy, bo na pewno jest wielu utalentowanych i kochających to co robi studentów. Pozostaje mi tylko pozazdrościć, że mają talent i pasję, które dają pieniądze. Ja tego szczęścia nie mam, ale to nie znaczy, że też mam studiować na Polibudzie lub AGH'u.
    Jeśli idziesz na swoje studia dlatego, że kochasz to co studiujesz, a nie dlatego, że 'nie lubisz matematyki' albo 'na humanie jest łatwo, a będę mieć zniżkę studencką' to na pewno znajdziesz fajną pracę. Zresztą, teraz, w XXI wieku jest tyle pomysłów na 'indywidualne zawody', że każdy znajdzie coś co jest pasją i daje przyzwoite monety.
    NAJWAŻNIEJSZY JEST POMYSŁ NA SIEBIE. Mnie wszyscy namawiali na prawo, bo mam łeb jak sklep jeśli chodzi o historię i wos, ale dla mnie jest to mega nudne i mega niemoralne, więc poszłam tam gdzie uważałam za słuszne. Jeszcze za wcześnie, zęby powiedzieć, że to była dobra decyzja, ale powolutku wydaje mi się, że zmierzam w dobrym kierunku.
    Życzę Ci, żeby Twoja decyzja była podjęta z głową, ale własną, a nie otoczenia ;)

    OdpowiedzUsuń
  26. Jeśli masz talent, to jak najbardziej powinnaś zmierzać w kierunku jego rozwoju. Ja chyba postawię na języki, bo nie mam z nimi większych problemów. Odpadają u mnie wszelkie kierunki wymagające znajomości przedmiotów ścisłych i nic mnie nie obchodzi, że po nich może i łatwiej znaleźć pracę. Pracy, której nie lubię, nie mogłabym wykonywać za żadne pieniądze.

    OdpowiedzUsuń
  27. Studia, jeśli idziesz dla papierka nie dają wiele. Ja poszłam, bo chciałam, i chyba nadal chce zostać nauczycielką. To moje marzenie od trzeciej klasy podstawówki. Nie bój się marzyć i rób to co podpowiada ci serce. :). Ja wybrałam zawód, gdzie niewiele się zarabia i nie interesuje mnie zdanie innych na temat moich studiów. Mój wybór, moje pieniądze i moje spędzone lata na uczeniu się :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Ze mną jest trochę inaczej. Właściwie już od gimnazjum wiedziałam, co chcę w życiu robić. Wszystkim zawsze powtarzałam — filologia angielska, tłumaczem będę, w wydawnictwie najlepiej, bo z książkami chcę mieć kontakt. I tak w kółko, aż wszyscy uznali, że tak będzie i tyle. I poszłam na te studia i spędziłam tam jeden rok, potem drugi i doszłam do wniosku, że to w ogóle wszystko nie tak; że tak w zasadzie, to ja chciałabym to robić, ale nie tak, inaczej. I rzuciłam te cholerne studia, ot co. I staram się dostać na filologię słowiańską, a jak się nie uda - to na turystykę. I to kompletnie nieważne, czy będę po tym miała dobrą pracę, a nawet jeśli, to ile w niej zarobię. Idę na studia nie po to, żeby przyuczyć się do zawodu, ale po to, żeby wiedzieć więcej o tym, co naprawdę mnie interesuje. A nikt nie powiedział przecież, że tylko na tym mogę poprzestać, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  29. Moja siostra jest po plastyku, studiuje również coś związanego ze sztuką, rysuje naprawdę pięknie, zawsze jej zazdrościłam - ale ona twierdzi, że z takim talentem nic nie można już osiągnąć...

    OdpowiedzUsuń
  30. Jak ja dobrze Cię rozumiem! Powinnam być już na 3 roku studiów, a teraz zaczynam od nowa. Popełniłam kilka błędów(studiowałam to, co kazali studiować mi rodzice, bo będa z tego pieniądze; kompletnie nie sprawiało mi to przyjemności, wręcz przeciwnie-strasznie się umęczyłam). W końcu postanowiłam się sprzeciwić i poszłam na dziennikarstwo, bo kocham pisać.
    W życiu bardzo ważne jest, by robić to, co się kocha.

    OdpowiedzUsuń
  31. Jako nieco starsza i minimalnie bardziej doświadczona osoba powiem Ci tak: bardzo długo żałowałam, że po tym jak dostałam się do liceum plastycznego, wybrałam jednak 'elitarne kurwa liceum'. W tej chwili nie żałuję tego wyboru, bo pozwoliło mi to dostać się na studia techniczne i o ile kiedyś tego żałowałam, o tyle teraz jestem bardzo zadowolona.
    Moim zdaniem żyjesz jeszcze w świecie, w którym ja żyłam kiedyś, czyli jesteś na utrzymaniu rodziców, nie płacisz rachunków, nie musisz wykarmić i ubrać rodziny. Prawda jest taka, że w naszym kochanym kraju, jeżeli nie pochodzimy z majętnych rodzin, które są w posiadaniu firm i mają ogromne majątki, nie możemy sobie pozwolić na 'realizowanie się artystyczne', bo nas to tak naprawdę nie wykarmi. Owszem, można sobie robić takie rzeczy na boku, bo to jest coś, co się kocha.I jeżeli uda Ci się z tego wyżyć, to jak najbardziej. Tyle, że Polska jest w czarnej dupie, tutaj przeciętnego człowieka nie stać jest wyjść co tydzień do restauracji z rodziną, iść do kina, na kawę, a potem na deser raz lub dwa w tygodniu, bo ludzie zarabiają za mało.
    Jeżeli koniecznie chcesz realizować się artystycznie, to moja rada jest następująca: wyjedź z tego kraju, bo tu i tak gówno można. W krajach rozwijających się nie ma popytu na sztukę i kulturę, lepiej jechać na zachód.

    OdpowiedzUsuń
  32. Ja mam trochę inny dylemat. Nie mam żadnego wymarzonego zawodu. Mam za to wielkie ambicje do kierowania jakąś firmą, jakąś organizacją. Takie dosyć naiwne i głupie pragnienie. Najbardziej widziałabym się w polityce lub w zarządzie jakiegoś koncernu. Tylko że wiadomo, że żadne studia mnie do tego nie wyuczą, nic mnie do tego nie przygotuje. Muszę wymyślić własny plan, jak dojść na ten 'szczyt'.
    Jestem w wielu rzeczach niezła, na kilku skupiam się bardziej i postanowiłam sobie, jaką ścieżkę obejmę. Chcę pójść na informatykę, bo jest to rzecz, która nawet mnie ciekawi, a jakąś wyjściową bazę muszę mieć.
    Ja myślę, że w obecnych czasach panuje krzywdzące przekonanie, że "bez studiów nie ma życia", a kasa jest najważniejsza. I w ten sposób mamy wielu zapalonych artystów marnujących talenty, pracując w zawodach, które kompletnie nie pozwalają im pokazać siebie. Bądź też stada podążających za modą "psycho-socjo-politologów", którzy na siłę idą na studia, chociaż najlepiej sprawdziliby się w typowo praktycznych zawodach, a powyższe kierunki powinni zostawić dla osoby z powołaniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jest dużo studiów biznesowych, także nie gadaj, że nic Cię do tego nie przygotuje :P

      Usuń
    2. Tak, ale wątpię, czy po takowej jest praca. Wolę się chyba wyuczyć w jednej dziedzinie i piąć (mam nadzieję) jak najwyżej. ;d

      Usuń
  33. Jestem zdania, że jeśli masz pasje, talent i chcesz się tym zająć zawodowo to trzeba iść własną obraną ścieżką. Jeżeli lubi się to co się robi to trzeba iść w tym kierunku. I nie prawdą jest że nie można utrzymać się ze sztuki artystycznej. Bo można, tylko też trzeba u mieć się pchać łokciami i dążyć do celu.
    Ja lubię rysować i mam zamiar iść w tym kierunku, dlatego wybrałam szkołę plastyczną :)

    OdpowiedzUsuń
  34. Żyjesz jeszcze, czy mam się o Ciebie martwić? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żyję, ale niestety nie mam kompletnie czasu. Oprócz absolutnej masakry w szkole dochodzi ciągłe myślenie o rekrutacji na studia (do Wielkiej Brytanii już się zaczęła, mam czas do 15 stycznia na złożenie aplikacji). Każdą wolną chwilę, której nie spędzam na malowaniu, zgłębianiu wiedzy na temat historii sztuki i słuchaniu wszelakich wytworów Josha Homme (o ja, jego głos jest NIELUDZKO seksowny), poświęcam na naukę. A gdy tylko przychodzi dobry moment, staram się to wszystko odreagować. Szlajamy się w piątkowe wieczory po mieście, odwiedzamy wszelkiego rodzaju puby i kluby - gdyby nie ten mały element rozrywkowy, już dawno głowa by mi eksplodowała. Przez to wszystko niestety przez jakiś czas się tu nic nie pojawi, albo pojawi bez mojego większego zaangażowania (mam na myśli odpowiadanie na komentarze), bo nie jestem w stanie tego wszystkiego ogarnąć.

      Mimo wszystko żyję i nie porzucam rokendrolla bo za wiele on dla mnie znaczy! Nie ma się czym martwić :)

      Usuń
  35. Okej, to bardzo dobrze, że nie ma powodów do smutania :)

    Również brakuje mi czasu. Właśnie teraz zgrywam zdjęcia z aparatu sprzed dwóch tygodni kiedy byłam w plenerze. Potrzebuję je na pracę zaliczeniową, bo przez cały rok fotografuję jedno miejsce, które przez pory roku i dnia zmienia się. Oczywiście to pomysł naszej nowej pani od zajęć artystycznych, która prowadzi z nami przez pierwszy semestr zajęcia z fotografii. Niby super, ale gdy usłyszałam o tych zajęciach i całym programie do głowy wpadł mi Jimmy Page, który mówi: "Wiesz dlaczego chciałem nauczyć się grać na gitarze? Ponieważ nie był jej w szkole, nikt do tego ciebie nie przymuszał! (cytat z głowy; z jakiegoś wywiadu, który daaawno temu czytałam". Tak samo u mnie jest z fotografią. Przepraszam bardzo, ale jeśli pani ma mnie oceniać czy dobrze rozmazałam zdjęcie to chyba się nie rozumiemy...
    Teraz jako iż jestem w trzeciej klasie gimnazjum mam dużo testów (nie wyolbrzymiam - naprawdę dużo). Nauczyciele obudzili się, że ich "dzieci" są w trzeciej klasie i trzeba ich czegoś nauczyć, bo dwa lata temu błąkaliśmy się po dzikich krzakach, szukając pożywienia, a muszą sobie jakoś poradzić w życiu! Patrzę na propozycje Liceów i stwierdziłam, że chcę iść do Lublina np. do takiej Piątki, która pomijając, że ma tylko niemiecki, ma dobrą klasę humanistyczną (trochę spadła w rankingach, ale mi to nie przeszkadza). Trzecie LO (Unia) - odpada, pomimo zachęcającego hiszpańskiego, nie poradzę tam sobie.

    Jutro mam testy z fizyki i geografii, więc mamy powody do radości (hip-hip, hurra)! Za tydzień mam Olimpiadę Historyczną, w I połowie listopada już(!!!) próbne gimnazjalne (akurat trafiłam na rocznik dzieci z patologią umysłową, niepohamowanym popędem płciowym (psychoanaliza Freuda), lenistwem i brakiem inteligencji). I jeszcze Olimpiada LiJP.

    Nie wiem jak sobie poradzę, ale myślę, że kilka dni diety kofeinowej i będzie dobrze, tak jestem bardzo dobrej myśli i pełna zapału do pracy!

    Josh Homme jak najbardziej! Chociaż najbardziej go znam z Them Crooked Vultures (Homme, Jones, Grohl). Teraz wałkuję Zeppelinów (w poprzednim tygodniu minęło dwa lata od kiedy się z nimi zapoznałam ^^).

    To dobrze, że znajdujesz czas dla siebie, takie piątkowe wieczory dobrze człowiekowi robią na duszy. Można się zrelaksować, ale ostatnio w piątki może pobyłam ze dwie-trzy godziny u znajomych (bo towarzystwo nam się rozwaliło), a później do domku, że nawet grubo po jedenastej w nocy zdążyłam sobie pracę domową odrobić i jeszcze się nauczyć...

    Okej, to życzę Ci powodzenia, dbaj o siebie i żyj w duchu rokendrollowym!

    (A teraz oto podmiot liryczny ucieka w zakamarki książek, poszuka nowych zdjęć np. tych floydowych i doda do gazetki recenzję "Pociągu" Kawalerowicza, bo pokochał polskie filmy lat 60...)

    OdpowiedzUsuń