Cztery miesiące minęły odkąd zawitałam tu po raz ostatni. Wydaje mi się, że jestem Wam winna drobne wyjaśnienie - wtedy wydawało mi się, że publikowanie jednego, dwóch postów miesięcznie nie będzie stanowiło dla mnie wielkiego problemu nawet w tym najtrudniejszym, przedmaturalnym czasie. Okazało się jednak, że nawet obejrzenie nowego odcinka Gry o Tron czy Downton Abbey może kosztować zarwaną noc.
Przed Wami ostatni (przynajmniej na jakiś czas) bezsensowny post o życiu osobistym Dani California, po którym wrócić ma ona do regularnej aktywności na blogu. Mam nadzieję, że powracając spotkam tu wszystkich tych, którzy byli przy mnie gdy opuszczałam blogowy światek - a jeśli grono to ma się powiększyć, to tym lepiej.
Jeżeli kiedykolwiek wcześniej narzekałam, że mam mnóstwo pracy i ledwo żyję - teraz to wszystko odwołuję, bo była to jedynie namiastka tego, co miało mnie czekać. Gdy jakimś cudem udało mi się odpłynąć w objęcia Morfeusza na dłużej niż cztery godziny, mogłam z czystym sumieniem stwierdzić, że dawno się tak świetnie nie wyspałam (oczywiście po wychyleniu kufla kawy - bo mianem filiżanki nie śmiałabym tego określić). Smak Red Bulla, Tigera i temu podobnych stał się dla mnie chlebem powszednim, bez którego nie byłabym w stanie funkcjonować. Nie tylko mój organizm, ale i psychika była na skraju wyczerpania, a dzień przed ostatnią maturą chciałam dzwonić po karetkę, w ostatniej próbie niesienia sobie pomocy. W końcu jednak ten długo oczekiwany dzień nadszedł. Dziwne uczucie towarzyszyło nam wszystkim, gdy wychodziliśmy z ostatniego egzaminu. Jak to? To już? Nie będzie więcej notatek? Nie będzie więcej zadanek z matematyki? Było to dość abstrakcyjne, zupełnie jak butelka ruskiego wina musującego o szumnej nazwie "szampan", której korek nieomal wystrzelił w rozsierdzonego woźnego.
Minął już miesiąc najdłuższych wakacji mojego życia, a ja wciąż czuję, jakby to było wczoraj. Potrzebowałam tego czasu dla siebie, dlatego nie wróciłam wcześniej. Nie tylko na rysowanie, malowanie, czytanie, oglądanie seriali i granie w głupkowate gry - oczywiście, że stęskniłam się za dzikimi imprezami do rana, z odmóżdżającą muzyką będącą tak straszną torturą dla moich uszu na trzeźwo. Szybko wróciliśmy do formy szwędając się po barach całymi nocami. Stwierdziłam jednak, że teraz nadszedł odpowiedni czas, żeby powrócić do jednej z moich największych pasji, którą jest właśnie ten tutaj rokendroll.
Co u mnie słychać teraz? Z niecierpliwością czekam na Open'era, na którym Queens of the Stone Age zaprezentuje się ze swoim nowym albumem, ...Like Clockwork, tak namiętnie przeze mnie oczekiwanym. Część z Was być może jeszcze pamięta jak zwykłam narzekać na charakter owego muzycznego wydarzenia (a jeśli nie, >tutaj< możecie odświeżyć swoją pamięć). W sumie wiele się nie zmieniło, jeśli spojrzeć na mój pogląd sprzed dwóch lat oraz pogląd dzisiejszy. Wciąż gardzę praktyką wybierania się na festiwal "bo taka jest moda" czy "dla lansu", jeśli nie zna się żadnego z występujących tam artystów. Dla Queens of the Stone Age, oraz w mniejszym stopniu dla Arctic Monkeys i Kings of Leon jestem jednak w stanie się przemóc i zaryzykować oskarżenia o hipokryzję i towarzyski skandal wiążący się z moim pojawieniem się na owej imprezie. Muszę przyznać, że jestem głęboko (ale pozytywnie) zadziwiona doborem line-upu, ponieważ o zespole Josha Homme zwykłam wypowiadać się jako o najbardziej niedocenionym przedstawicielu współczesnej muzyki rockowej, osobiście nie znając nikogo, kto zaznajomiony by był chociaż w minimalnym stopniu z ich twórczością. Na końcu postu będziecie mieli okazję przesłuchać jednego z ich najnowszych singli.
Przez te cztery miesiące nagromadziłam masę ciekawych tematów, którymi chciałabym się z Wami podzielić w nadziei usłyszenia Waszego zdania. W następnym poście możecie spodziewać się drobnej recenzji najnowszej wersji kultowego Wielkiego Gatsbiego - wiem, że trochę spóźnionej, jednak nie byłabym sobą jakbym nie wypowiedziała się na temat ekranizacji jednej z moich najukochańszych książek.
I to by chyba było na tyle. Powracam na dobre, obiecuję!
Przed Wami ostatni (przynajmniej na jakiś czas) bezsensowny post o życiu osobistym Dani California, po którym wrócić ma ona do regularnej aktywności na blogu. Mam nadzieję, że powracając spotkam tu wszystkich tych, którzy byli przy mnie gdy opuszczałam blogowy światek - a jeśli grono to ma się powiększyć, to tym lepiej.
Jeżeli kiedykolwiek wcześniej narzekałam, że mam mnóstwo pracy i ledwo żyję - teraz to wszystko odwołuję, bo była to jedynie namiastka tego, co miało mnie czekać. Gdy jakimś cudem udało mi się odpłynąć w objęcia Morfeusza na dłużej niż cztery godziny, mogłam z czystym sumieniem stwierdzić, że dawno się tak świetnie nie wyspałam (oczywiście po wychyleniu kufla kawy - bo mianem filiżanki nie śmiałabym tego określić). Smak Red Bulla, Tigera i temu podobnych stał się dla mnie chlebem powszednim, bez którego nie byłabym w stanie funkcjonować. Nie tylko mój organizm, ale i psychika była na skraju wyczerpania, a dzień przed ostatnią maturą chciałam dzwonić po karetkę, w ostatniej próbie niesienia sobie pomocy. W końcu jednak ten długo oczekiwany dzień nadszedł. Dziwne uczucie towarzyszyło nam wszystkim, gdy wychodziliśmy z ostatniego egzaminu. Jak to? To już? Nie będzie więcej notatek? Nie będzie więcej zadanek z matematyki? Było to dość abstrakcyjne, zupełnie jak butelka ruskiego wina musującego o szumnej nazwie "szampan", której korek nieomal wystrzelił w rozsierdzonego woźnego.
Minął już miesiąc najdłuższych wakacji mojego życia, a ja wciąż czuję, jakby to było wczoraj. Potrzebowałam tego czasu dla siebie, dlatego nie wróciłam wcześniej. Nie tylko na rysowanie, malowanie, czytanie, oglądanie seriali i granie w głupkowate gry - oczywiście, że stęskniłam się za dzikimi imprezami do rana, z odmóżdżającą muzyką będącą tak straszną torturą dla moich uszu na trzeźwo. Szybko wróciliśmy do formy szwędając się po barach całymi nocami. Stwierdziłam jednak, że teraz nadszedł odpowiedni czas, żeby powrócić do jednej z moich największych pasji, którą jest właśnie ten tutaj rokendroll.
Co u mnie słychać teraz? Z niecierpliwością czekam na Open'era, na którym Queens of the Stone Age zaprezentuje się ze swoim nowym albumem, ...Like Clockwork, tak namiętnie przeze mnie oczekiwanym. Część z Was być może jeszcze pamięta jak zwykłam narzekać na charakter owego muzycznego wydarzenia (a jeśli nie, >tutaj< możecie odświeżyć swoją pamięć). W sumie wiele się nie zmieniło, jeśli spojrzeć na mój pogląd sprzed dwóch lat oraz pogląd dzisiejszy. Wciąż gardzę praktyką wybierania się na festiwal "bo taka jest moda" czy "dla lansu", jeśli nie zna się żadnego z występujących tam artystów. Dla Queens of the Stone Age, oraz w mniejszym stopniu dla Arctic Monkeys i Kings of Leon jestem jednak w stanie się przemóc i zaryzykować oskarżenia o hipokryzję i towarzyski skandal wiążący się z moim pojawieniem się na owej imprezie. Muszę przyznać, że jestem głęboko (ale pozytywnie) zadziwiona doborem line-upu, ponieważ o zespole Josha Homme zwykłam wypowiadać się jako o najbardziej niedocenionym przedstawicielu współczesnej muzyki rockowej, osobiście nie znając nikogo, kto zaznajomiony by był chociaż w minimalnym stopniu z ich twórczością. Na końcu postu będziecie mieli okazję przesłuchać jednego z ich najnowszych singli.
Przez te cztery miesiące nagromadziłam masę ciekawych tematów, którymi chciałabym się z Wami podzielić w nadziei usłyszenia Waszego zdania. W następnym poście możecie spodziewać się drobnej recenzji najnowszej wersji kultowego Wielkiego Gatsbiego - wiem, że trochę spóźnionej, jednak nie byłabym sobą jakbym nie wypowiedziała się na temat ekranizacji jednej z moich najukochańszych książek.
I to by chyba było na tyle. Powracam na dobre, obiecuję!
Nareszcie! Wiesz ileż ja na Ciebei czekałam, kobieto! Stęskniłam się! :*
OdpowiedzUsuńPo peirwsze mogę Ci szczerze powiedzieć, że może matury nie zdawałam, ale osttanimi czasy mój sen nie przekraczał 3 godzin. także mogę powiedzieć, że wiem co czułaś w tamtych dniach. jesli tak to mogę okreslić.
Wakacje są potrzebne, całe szczęście Ty już je masz i możesz się poświęcić swoim pasjom. A to chyba jedna z ważniejszych rzeczy, prawda? ;)
Dla mnie pusto, sama nie wiem czemu. Moze dlatego, ze sama rzadko teraz bywam na blogach...
Nawet nie wiesz jak mi milo, jak to czytam :) To naprawde ogromna motywacja wiedziec, ze byli tu ludzie, ktorzy czekali na moj powrot. Ja tez sie strasznie stesknilam :*
OdpowiedzUsuńNikomu nie zycze takich naukowych meczarni jak te moje. Okeeej, wiem, ze straszna ze mnie Jeczaca Marta i narzekam jak nienormalna, ale tak po prostu jest. Serio myslalam, ze te redbulle i kawa mnie wykoncza. W pewnym momencie juz sie chyba stalam robotem do napierniczania matur z ubieglych lat. Masakra, serio.
Tak, z tymi pasjami to serio bardzo wazne. Najwazniejsze chyba rysowanie i czytanie. Obecnie czytam biografie Iggigo Popa, mega super sprawa :)
No i teraz moglam wrocic do bloga, co rowniez cholernie mnie cieszy :)
Ja strasznie lubie czytac Twoje posty i po prostu wiedziec co u Ciebie, a tak dlugo Cie ie bylo! :)
UsuńJa juz sie czuje jakbym byla maszyna do rozwiazywania matur. Co chwile jakies robie i serdecznie mam ich dosc. Absurdalne tez jest to, ze moj wymiar godin z przedmiotow rozszerzonych jest absurdalny.
Ja ostatnio zakupilam biorafie o Pink Floyd i w sumie nadal jej nie skonczylam.. Ale zamierzam sie za to zabrac za tydzien..
Raczej brak czasu niz zapalu.
To cieszę się strasznie :) teraz mam nadzieję, że już nic mnie stąd nie oderwie. No, planuje zniknąć tylko na openera.
UsuńJuż rozwiązujesz matury? Wow , ambitnie. Ja pierwszy raz maturę z biologii zobaczyłam na jakiś miesiac przed moja własną. Skupilam się bardziej na innych przedmiotach, głównie historii i matmie. Ale w końcu po prostu cały materiał z boi zakułam na pamięć i wyszło chyba ok :)
Oo, bardzo ciekawe . Moj tata kupił sobie sex pistols właśnie, chyba jak skończę iggiego to się za to wezmę :)
Opener jest wybaczalny ;)
UsuńTak, tak. W sumie odkąd pamiętam brałam się za matury akże powoli zaczynam nimi rzygać. Ja skupiam się głównie na matmie, angielskim, fizyce, biologii i chemii, czyli na tym co zdaję rozszerzone. Chociaż po dziesiejszym sprawdzianie z matmy cała klasa chyba nieco zawaliła sobie oceny... No nic.
OO, ależ bym to z chęcią przeczytała. Na razie zbieram kasę na wycieczkę do Londynu także muszę sobie odpuścić pewne rzeczy i udac się na poszukiwanie pracy na wakacje.
Już tak się nie mogę doczekać, ze ledwo siedzę!
Usuń5 rozszerzen? Wow , to ambitnie chyba, na tyle na ile nie ogarniam polskiego programu. I jeszcze polski na podstawie... a co potem? Jjakieś plany już? :)
A kiedy chcesz jechać? Jak jakoś niedługo to pozdrów koniecznie Londyn i powiedz że przyjeżdżam już niedługo!
Zazdroszczę!
UsuńNiby będzie można na 4,a le nie wiadomo. Mają też znieść poziomy na maturze z angielskiego, w przyszłym roku się wszystkiego dowiemy, jak na dzień dzisiejszy zdaję to. Pewnie, mam już plany. ;)
Och, to wycieczka szkolna jest także prawdopodbnie na przyszły rok w czerwcu. Sama z siebie jadę do holandii i pradopodobnie po raz kolejny Moskwa. ;)
A no tak, teraz ciągle te reformy... moim zdaniem to maturę z angielskiego powinni zostawić na podstawie i rozszerzeniu tylko obydwa zrobić trochę trudniejsze, bo z tego co się orientuje, to jak narazie ten egzamin jest dość śmieszny :) oczywiście jak ktoś zna angielski, ale teoretycznie osoba przystępując do matury powinna się uczyć tego języka conajmniej trzy lata, jak nie dziewięć, więc nie widzę problemu.
UsuńO, no to może się zobaczymy, bo ją już wtedy będę tam mieszkać :) Oczywiście jak wszystko dobrze pójdzie. Moskwa? Jeeeej, Rosja jest jednym z moich największych podrozniczych marzeń, chociaż na pierwszym miejscu mam St. Petersburg, ale Moskwa jest zaraz potem!
Dokładnie... i podobno matematykę mają znieść. Porażka. Jestem też za zostawieniem poziomów. Te matury są banlane, że robiłam je w klasach gimnazjalnych. I zdałabym na 100%. Porażka totalna. Szkoda mówić.
UsuńByć może się zobaczymy - oczywiście jak tylko nazbieram pieniądze, ale jestem tak zawzięta, że choćbym miała dzieci pilnować (a tego nie lubię) to bym pilnowała. Moskwa jest piękna, a w St. Pteterburgu też byłam. Co prawda nie na długo, bo zaledwie na kilka godzin przejść się z rodziną, ale piękne miasto.
Znieść matematykę?? Nie no to już jest żart. Znieść to by i mogli, ten poziom podstawowy i zastąpić go dotychczasowym rozszerzeniem, a na miejsce tego dać coś wymagającego myślenia. No bo jaki to ma sens jak ktoś np. z matfizu ma później ubaw na egzaminie. Wiesz, że ją pisze trochę inna maturę i miałam matematykę tam na podstawie, ale robiłam zadania z polskiego rozszerzenia z korepetytorka, no to się serio usmialam. Powiedziała mi, że moja podstawą jest bardziej rozszerzona niż polskie rozszerzenie, bo mamy w programie te beznadziejne calki i rozniczki , których nawet ona, studentka matematyki, nie chciała się tykac.
UsuńOch, strasznie zazdroszczę. Ją uwielbiam takie miasta, w których czuje się siłę historii - najsilniej właśnie mam tak w Londynie, ale zawsze mi się wydawało, że w St. Petersburgu to odczucie może być intensywniejsze. Dlatego w ogóle nie poruszają mnie miasta amerykańskie. No, może poza Vegas, ale to już z zupełnie innych powodów :P
Tak słyszałam i powiem Ci, że to absurd jest. Naprawdę. Pytałam się nauczycieli naszych i powiedzieli, że skoro uważają, ze humaniści nie mogą dac sobie rady z matematyką to tez niech zniosą obowiązkowy język polski (to było bardziej jako kpina powiedziane). Boże, naprawdę, nie wiem co oni wymyslają, to jest chore. Nam pani z matematyki mówiła, że my całki tez będzimey mieć. tzn rozszerzenie, ale ja tam nie wiem.
UsuńSama sobie zazdroszczę. uwielbiam takie miejsca, cudne są! Ja ogólnie strasznie lubię podróżowac, szkoda, że teraz moim rodzicom zachciało się remontów. Mogę sobie pobiegać nad zalew w moim mieście. Jednocześnie podziwiając widoki i chudnąc ;)
Jak dla mnie to straszna bzdura, ten stereotyp że humaniści są imionami bo nie radzą sobie z matematyka. W ogóle zauważyłam śmieszna tendencje u ludzi do nazywania humanistyki tych, którzy mają problemy z naukami ścisłym, zamiast, jak powinno być wedle definicji, tych, w których kręgu zainteresowań leża nauki dotyczące człowieka. Ją jestem humanistka, a z matematyka radzę sobie tak jak napisałam wyżej.
UsuńZgadzam sie. Mi nigdy polski nie szedl za dobrze, po prostu no... nie interesuje mnie ten przedmiot. Ale nie mowie od razuy, ze maja zniesc jezyk polski, bo jestem scislowcem. To absurd. Teraz, widzac po niektorych klasach mam wrazenie, ze njamlepiej jakby tej matury nie ylo. Bo albo to ze polski jest albo matma. Absurd. Ja jako takich zastrzezen jesali chodzi o przedmioty nie mam. Jasne, wiem,] ze na polskim nie skupie sie tak jak na fizyce, matmie, czy biologii i nie pojdzie mi tak dobrze, jak tamte przedmioty, ale nie narzekam i nie krytykuje wszystkiego. Bo to moim zdaniem nienormalne jest.
UsuńPrawda jest taka, że jak się usiądzie i się pouczy, to każdy przedmiot każdemu wejdzie do glowy. Nie wierzę, że są ludzie z natury durni z matematyki.
UsuńDokładnie jestem tego samergo zdania. trzeba tylko rpzysiąśc, ale powiedzmy sobie szczerze... traz to chyba nikomu nie zalezy na tym, Lepiej znieść. Chore.
UsuńNo, zawsze były jednostki ambitne i jednostki, którym nie zależało. Nie da się wszystkim przemówić do rozsądku na raz.
UsuńNo tak to fakt, ale z moim obserwacji wynika, że społeczeństwo staje się leniwe. chcieliby wszystko znieść i nic nie robić, a kasa niech sama się produkuje (czy matura zda).
UsuńNaoglądali się seriali w stylu Gossip Girl i Mod n Sukces, gdzie ludzie tylko leżą, pachną i pięknie wyglądają (ewentualnie rozwiązują problemy sercowe), a kasa płynie z nieba.
UsuńNic sie samo nie wydarzy. Ludzie mysla, ze to tak hop siup i czllowiek spi na pieniadzach, czy ma dobre swiadectwo...
UsuńJEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEJ!! Dani, Ty żyjesz :D Czekam na te tematy, którymi chcesz się podzielić :)
OdpowiedzUsuńMatury... nareszcie już temat przycichł, nie dziwię się, podejrzewam, że maturzyści mają już tego serdecznie dość. :P Niematurzyści też.
A potem co... Wybywasz na zagraniczne studia? :)
Aaaale super, ze sprawiam taka radosc tym wielkim powrotem :D
UsuńZapewniam ze sporo sie tego nazbieralo, bo chociaz nie mialam czasu tu o tym pisac, to z pewnoscia mialam czas o tym myslec. Nie mozna w koncu 24/7 rozwiazywac zadanek z calek. Wieeem, ze wszyscy maja dosc, ale musialam sie po prostu troche wyzalic :P Chociaz w sumie przed sama matura nie robilam nic tylko narzekalam... Tak mi juz chyba zostalo.
Wyniki za dwa tygodnie, wtedy okaze sie, czy beda studia w Londynie czy nie. Ale raczej jestem dobrej mysli, bo zrobilam wszystko, co w mojej mocy. Caly czas powtarzam sobie, ze jesli nie ja, to kto!
Na Gatsby'ego już czekam, bo byłam na premierze i ciekawi mnie zdanie innych na jego temat.
OdpowiedzUsuńNie wyobrażam sobie póki co aż takiego nawału pracy, żeby spać musieć wlewać w siebie hektolitrami kawę i redbulla. Ja mam go za dużo (czy raczej za mało rzeczy, którymi mogłabym go wypełnić), a klimaty już właściwie wakacyjne.
No i cieszę się, rzecz jasna, z Twojego powrotu. ;)
W gimnazjum mialam podobnie, nawal wolnego czasu. Pozniej tego troche zalowalam, bo jak przyszla pora, zeby zarwac nocke, okazalo sie, ze najpierw powinnam nauczyc sie jak sie... uczyc. Serio. Nie wiedzialam kompletnie, czy lepiej bedzie dla mnie robic notatki, czy czytac, czy sluchac, czy zaznaczac kolorkami. Nie znalam technik, ktore na mnie dzialaja. No, ale coz, teraz powinnas cieszyc sie tym beztroskim czasem. Kiedy macie wyniki rekrutacji do liceow? Chyba jakos niedlugo, prawda? Trzymam kciuki!
UsuńW piątek wyniki egzaminów, po których będę wiedziała mniej więcej, czy się dostanę. 4 lipca natomiast wyniki rekrutacji. Lekki stres jest. Dzięki. ;)
UsuńJa ostatni rok spędziłam głównie ucząc się sama, bo ze szkoły niewiele wyciągałam, a konkurs gonił konkurs. Tak więc myślę, że nie był to do końca zmarnowany czas i przynajmniej znam swoje podejście w kwestii nauki.
To powiedz koniecznie jak poszły! dalej są na total 100pkt pomimo reform? Pewnie ktoś mi to już mówił ale nie mogę się tego nauczyć. W ogóle polski program nauczania nawet ten licealny jest dla mnie nie do ogarniecia :P
UsuńNo to przynajmniej tyle. Ją w gimnazjum się tak obijalam że nawet w konkursach nie chciało mi się startować.
Wyciąga się średnią z wyników z pięciu egzaminów podawanych w procentach (albo mnoży każdy wynik przez 0,2; jak kto woli). Maksymalnie daje to 100 pkt. Reformy najbardziej skomplikowały chyba rekrutację, ale da się przeżyć. Logowanie w systemie wydaje się bardziej sprawiedliwe, chociaż też czasochłonne. ;)
UsuńO matko, no to rzeczywiście skomplikowane. Który Ci najlepiej poszedł? :)
UsuńAngielski - 100% będzie. Z reszty robiłam po jednym durnym błędzie, za które do tej pory pluję sobie w brodę. Kilka odpowiedzi zostaje pod znakiem zapytania, bo różne źródła podają inne poprawne. No zobaczymy. ;)
UsuńMiałam tak samo na moim gimnazjalnym - zrobiłam błędy w najprostszych zadaniach! Taki jest problem z tym publikowaniem odpowiedzi w internecie zaraz po egzaminie. Przy naszej maturze jest to zabronione, więc wciąż ciężko mi stwierdzić, czy się nigdzie nie zagapił na jakimś prostym zadaniu :p
UsuńMi te opublikowane odpowiedzi odjęły chociaż trochę stresu. Wiedziałam mniej więcej, czego się spodziewać i nie robiłam sobie wielkich nadziei ani też nie trzęsłam się ze strachu, że wszystko jest źle, bo inni nie mają takich odpowiedzi jak ja. ;d
UsuńMy w ogóle nie rozmawialiśmy o maturach po wyjściu z sali :P Uznaliśmy, ze wszystko ma tam zostać, i nawet od ostatniej matury nie wymawiamy żadnych słów związanych z nauką :D
UsuńCałe szczęście, że ten czas maturalny mamy już za sobą i możemy zająć się tym, na co mamy ochotę. :)
OdpowiedzUsuńTo prawda. Powiem szczerze, ze myslalam, ze nie dam rady o tym zapomniec, ze ciagle bede miala ''traume''. Rzeczywiscie w pierwszym tygodniu zdarzaly mi sie sny o pisaniu jakiejs matury i niewyrobieniu sie w czasie (moja najwieksza zmora, bo zdarzylo mi sie na jednej z czesci matematyki, a na historii bardzo niewiele brakowalo). Ale teraz minal miesiac i... udalo mi sie wymazac to z pamieci prawie zupelnie!:)
UsuńJesteś! A już prawie o Tobie zapomniałam. :P
OdpowiedzUsuńA jak będziesz w Gdyni, koniecznie daj mi znać. ^^
Z pewnoscia będzie mnie można spotkać pod barierkami na queens of the stone age, arctic monkeys i kings of leon :)
UsuńJak dobrze, że wróciłaś! Sentymentalna z everylime-fallen to teraz antystresowa Dośkaa. Zapraszam :) http://antystresowa.blogspot.com - cieszę się, że podoba Ci się moje pisanie :)
OdpowiedzUsuńFajnie słyszeć, że tyle osób cieszy się z mojego powrotu :)
UsuńWitamy spowrotem :D. Cieszę się, że wypoczęłaś :). Ja sama robiłam przerwy, ale z trosze innego powodu.
OdpowiedzUsuńCo do zespołu nie znam, jak większość wykonawców. Ale wiem jedno jeśli jakiś zespół się lubi to robi się to co chce nie zważając na nic :)
To prawda :) a to jeden z moich najbardziej ulubionych :)
UsuńJa też harowałem jak wół przed tą maturą.
OdpowiedzUsuńTeraz czuję się dziwnie. Do tego wyniki około tydzień. Stresik jest?
Ja nie pisałam polskiej matury, więc wyniki mam dopiero w lipcu, ale stresik z z pewnością jest. Szczególnie że wraz z otwarciem wyników dowiem się jak będzie wyglądała moja naukową przyszłość, czy spelnilam oferty otrzymane od uniwersytetów czy nie... ale jestem dobrej myśli :)
UsuńRównież pisałam maturę w tym roku :) no i...nie uczyłam się po nocach. Ze mnie taki uczeń, że dopiero w ostatni dzień zaczęłam się uczyć i nic się nie przydało ;)
OdpowiedzUsuńTeraz czekajmy na wyniki ;)
Obserwuję :)
Jak to nic się nie przydało? :)
UsuńJakbym pisała polska maturę, pewnie musiałbym robić powtórki tylko do rozszerzonej historii. A tak to wyglądało trochę inaczej.
O, zaglądałam sobie tu od czasu do czasu, czy nie pojawiło się coś nowego, i wreszcie jesteś :). Widzę, że ja w porównaniu z Tobą podchodziłam do matury zupełnie na luzie, nie było żadnego zarywania nocy ani nic w tym stylu. Zresztą wybrane przeze mnie przedmioty nie wymagały właściwie żadnego specjalnego zakuwania, jak to by było np. z historią czy biologią. Poza tym nie mam jakichś sprecyzowanych ambicji odnośnie żadnej konkretnej uczelni i mogę tylko zazdrościć Ci tych planów odnośnie Londynu. Na pewno Ci się uda po takim wysiłku.
OdpowiedzUsuńA Downton Abbey to mój nowy nałóg ;).
Zaczęłam oglądać na jedynce, ale musialam przestać właśnie przez matury. Bo zdecydowałam zw muszę wybrać jeden serial, a jak to zwykłym mawiać: "nie ma nic ważniejszego od gry o tron", więc wybór dokonał się sam. Ale teraz z pewnością wrócę, bo to jest takie British, co uwielbiam!
UsuńJa też przerwałam przez matury, ale teraz nadrabiam zaległości. Chociaż unikałam oglądania serialu na jedynce, gdzie lektor zagłuszał piękny akcent aktorów i odbierał połowę przyjemności.
UsuńO, tutaj święta racja. Jedyne w sumie co mnie skłaniało do oglądania tam to taka systematyczność, że w pewien sposób wpisałam to w swój plan tygodnia i wiedziałam, że zawsze poniedziałek, godzina ta i ta, chwila dla mnie, odkładam książki. Jakbym oglądała w internecie to pewnie by było tak jak z każdym serialem - ok, jeszcze jeden odcinek. No dobra, jeszcze jeden. Obiecuję, ten będzie ostatni. I nagle patrzę na zegarek, a tam po 4:00, zostały mi dwie godziny snu. No i pięknie.
UsuńCzeka mnie to za rok, ale powiem Ci szczerze, że nie mogę się tego doczekać, bo lubię taki maksymalny zapiernicz, czasem mam wrażenie, że sama sobie go robię, bo mi go brakuje w niektóre dni. Miło, że wracasz. :)
OdpowiedzUsuńJa jakbym nie lubiła, to pewnie bym tak nie zapierniczala :) ja mam przede wszystkim obsesję na punkcie perfekcyjnosci, dlatego uwielbiam robić notatki i tym podobne. Ale potrafiło to wykończyć, nawet pomimo przyjemności jaką z tego czerpalam.
UsuńJa to czasem robię coś, bo wiem, że powinnam. :) I potem są wyrzuty sumienia, to wiesz. :)
UsuńTaaak, te wyrzuty sumienia są najgorsze...
UsuńTo może ja przestanę narzekać.. bo jak widac, zycie potrafi zaskoczyć... Praca przestaje mi się kojarzyć z czymś dobrym .
OdpowiedzUsuńJa lubię kiedy coś się dzieje, ale bez przesady ..
Narzekanie czasami pomaga :) odkryłam to właśnie przed maturami. W przerwie w nauce dzwoniłam do jakiegoś wspoltowarzysza cierpienia, i mała sesja narzekania motywowała mnie do pracy, bo czułam, że nie jestem z tym sama.
Usuńchciałabym móc powiedzieć to samo.. w sensie, chciałabym być już po maturze, a czeka mnie to w przyszłym roku :/ co tam generalnie u Ciebie?
OdpowiedzUsuńTo naprawdę nieopisana ulga :) Chociaż oczywiście ogarnia mnie pewna nostalgia, bo w sumie spędziłam w tej szkole trzy najlepsze lata mojego życia...
UsuńObecnie się obijam, ale intensywnie szukam też pracy. Obiecałam rodzicom, że trochę dorobię przed studiami, żeby chociaż trochę ich odciążyć. Na studiach też będę musiała pracować, bo nie chcę, żeby spoczywała na nich konieczność utrzymywania dorosłej osoby w kraju, gdzie wszystko kosztuje średnio pięć razy tle co u nas... No i tak jak pisłam w poście, obecnie całe moje życie obraca się wokół Openera :)
kobieto jakaś ty zabiegana, bo serducho od kawy stanie a życie ucieknie ;d
OdpowiedzUsuńMam silne postanowienie i od ostatniej matury nie przyjmuje niczego, co zawiera kofeine :)
Usuńzazdroszczę Ci tych wakacji... mnie teraz czeka ten najcięższy rok. aż przechodzą mnie ciarki :(
OdpowiedzUsuńw takim razie chętnie opowiem! co takiego chcesz wiedzieć? :D jak chcesz, mogę podesłać Ci swoją pracę. i tak pewnie za dużo osobom się nie posłuży, a jak ktoś chce sobie poczytać te moje wypocinki, to będzie mi bardzo miło :D
Nie ma się czego bać :) Ja nie zdawałam polskiej matury więc moimi stresami się nie sugeruj :P
UsuńA tak serio to jednak stwierdzam, że nie chcę oglądać niczego związanego z nauką do października, ale dzięki za propozycję ;)
Znajome mojej znajomej miały jechać na Open'era tylko dla Dave'a Grohla, nie wiedząc, że go jednak tam nie będzie. Niektórzy ludzie są tacy zabawni.
OdpowiedzUsuńA z recenzją "Wielkiego Gatsby'ego" poczekaj, bo dopiero jestem w trakcie czytania książki ;P
Już mam napisane pół postu, ale nie martw się, nie będzie spoilerów :D + skupię się głównie na filmie i porównywaniu go do książki.
UsuńGrohl jest największym przyjacielem Josha Homme z Queens of the Stone Age, mają nawet wspolny zespół z basistą Led Zeppelin - Them Crooked Vultures, moim skromnym zdaniem jeden z najambitniejszych projektów w muzyce rockowej ostatnich lat. Grohl czasami zastępuje perkustów w QOTSA jak akurat nie ma kto grać. Na ich najnowszej płycie Grohl nagrywał bębny, ale od początku wiadomo było, że w trasę nie pojedzie :P Chociaż słyszałam o wielu osobach, które QOTSA kojarzą tylko dzięki Grohlowi :D Ja bardzo cenię i jednego i drugiego pana, ale nie jestem jakąś szaloną wielbicielką Foo Fighters, zdecydowanie bardziej trafiają do mnie projekty Josha takie jak wyżej wymienione QOTSA i Them Crooked Vultures, oraz Desert Sessions, Eagles of Death Metal i Kyuss :)
Dobrze Cię widzieć, Maturzystko droga!!! Czekam na Twoje artykuły z niecierpliwością :-) Piszesz tak dobrze, że "notki" to za małe słowo.
OdpowiedzUsuńTy to zawsze potrafisz coś tak powiedzieć żeby mnie zawstydzić, no!
UsuńNO ALLELUJA! Wreszcie nas Pani zaszczyciła swą obecnością! :P (w sumie też sobie lekko odpuściłam... Co prawda miesiąc, a nie cztery, ale też to w jakiś sposób odczułam).
OdpowiedzUsuńNie opuszczaj nas tak więcej bez słowa ;)
Pierwszy rok studiów w UK już za mną. Szczerze - najlepsze 9 miesięcy jakie miałam do tej pory! Powodzenia i miłego studiowania : )
OdpowiedzUsuń