Witam Was kochani z nadzieją, że znajdujecie zrozumienie dla moich przedłużających się nieobecności i zaniedbań, jakimi ostatnimi czasy niemalże nieustannie Was raczę. Żywię głęboką nadzieję, że nie obrazicie się za post czysto pamiętnikowy, jaki planuję Wam w tej sytuacji zafundować, bo jak wiecie, nie robię tego zbyt często. Z braku czasu na stworzenie czegoś ambitniejszego, postaram się pokrótce przedstawić wydarzenia ostatnich paru tygodni, z którymi zapoznanie się być może zaszczepi w Waszych sercach krztę litości względem mojej marnej egzystencji i pozwoli na przebaczenie mojego nagłego zniknięcia.
Keith Richards i Patti Hansen |
Jak zapewne wiecie, cały mój czas i energię pochłania obecnie klasa maturalna oraz stresy związane z aplikacją na studia, której to procedur musiałam dopełnić jeszcze w zeszłym miesiącu, jako efekt moich aspiracji dotyczących zdobycia wyższego wykształcenia na tradycyjnych uniwersytetach brytyjskich, swoją historią sięgających wieków średnich i renesansu. Takie tam moje małe spaczenie związane z zamczyskami, dobrymi manierami, klasycznym szkolnym mundurkiem oraz pragnieniem znalezienia pracy po trzech latach inwestycji we własną osobę, co w naszym jakkolwiek pięknym kraju nie jest w sumie tak znowu oczywiste. W każdym razie wielokrotnie obiecywałam relację na bieżąco z przebiegu rekrutacji, a więc oto najświeższe nowinki: dostałam już pierwsze oferty. Dla niezorientowanych pokrótce wyjaśnię: do Wielkiej Brytanii aplikuje się jeszcze przed napisaniem matury, oprócz listu motywacyjnego (swoistego CV zwanego złowieszczym terminem Personal Statement, spędzającym sen z powiem wszystkim przyszłym studentom z UK) i rekomendacji nauczyciela, należy uniwersytetom wysłać oceny przewidywane z matur, na których podstawie szkoły wyższe mogą wysłać dostosowaną do możliwości ucznia ofertę z wynikiem, jakiego się od danej osoby oczekuje do uzyskania na maturze. Spełnienie oferty wiąże się z automatycznym zaciągnięciem na listę studentów, niespełnienie natomiast... zapewne z gap yearem i kolejnym podejściem do wszystkiego w przyszłym roku. Co prawda nie dostałam jeszcze odpowiedzi ze wszystkich szkół (w tym mojej najbardziej upragnionej), ale wiadomo jak może uradować jakikolwiek odzew po długich godzinach katorgi nad książkami. Co interesujące dostałam ofertę o wymaganiu na tyle niskim, że moje marzenia o wyjeździe stały się o wiele bardziej realne niż jeszcze parę tygodni temu. Trzymajcie za mnie kciuki nieprzerwanie, oferty teraz trzeba będzie jeszcze spełnić!
Z innych ciekawych wydarzeń z życia Dani_California, mogę zdradzić, że na studniówce bawiłam się wyśmienicie, czego w życiu bym się nie spodziewała! Wcześniej wyobrażałam sobie to wydarzenie raczej jako nieudane wiejskie wesele w remizie, zostałam więc pozytywnie zaskoczona tym, jak niektórzy z naszych nauczycieli potrafią się bawić!
Dodatkowo warto wspomnieć, że jestem najnaiwniejszą istotą we wszechświecie jeśli chodzi o osobników płci przeciwnej. To fascynujące, jak potrafię dać się zranić człowiekowi, z którym kontakty ograniczyłam do minimum niemal półtora roku temu (dla własnego zdrowia psychicznego, które wówczas wisiało na włosku). Wyobrażacie to sobie, wystarczył mu na to tydzień. A ja nadal lecę jak ćma do światła ślepo wierząc, że coś z tego kiedyś będzie. Przypomnijcie mi, żebym kiedyś zabrała się za napisanie postu o tym jak to my, głupie kobiety, z bliżej niewyjaśnionych przyczyn dajemy się omotać takim badassom. Z jakiegoś powodu wydają się oni być bardziej pociągający niż grzeczni chłopcy z dobrych domów. Przynajmniej dla mnie, ale może to powód mojego wiecznego nieszczęścia.
Na koniec zaznaczę, że niestety z przyczyn niezależnych ode mnie w tym roku wyjątkowo nie będę mogła obejrzeć ceremonii oscarowej, jednak z pewnością możecie spodziewać się krótkiego (hehe) postu podsumowującego w przeciągu nadchodzących dni. Z zacięciem będę jednak przez całą noc trzymać kciuki za geniusza Quentina, którego wielbię i podziwiam całą swoją mocą. Django Unchained uzyskał pięć nominacji (jak dla mnie zasługuje na co najmniej drugie tyle nagród, ale cóż, podobno nie wszyscy rozumieją Tarantino): najlepszy obraz, najlepszy aktor drugoplanowy (Christoph Waltz, majstersztyk), edycję dźwięku i najlepszy oryginalny scenariusz. Jeśli Tarantino dostanie nagrodę za najlepszy obraz, oczywiście moja radość będzie nieopisana, bo to JEST najlepszy obraz, nie tylko roku, ale jak dla mnie też ŚWIATA. Ale cóż, może to dlatego, że Quentinowi idealnie udało się wpasować w moje upodobania gatunkowe i tematyczne. Jeśli chodzi o realne szanse, obstawiam 2 statuetki, dla Waltza i Tarantino za scenariusz. Prorokuję również wygraną dla Anne Heatheway, bo członkowie Akademii lubią wyróżniać aktorki, które dla roli się bardzo poświęciły - Heatheway podobno głodziła się przez parę dobrych tygodni żeby wiarygodnie przedstawić umierającą z głodu i wycieńczenia Fantine w Les Miserables. Czy moje przewidywania są trafne, okaże się już jutro nad ranem!
Tym akcentem zakończę mój dzisiejszy nieciekawy wywód z pytaniem jak minęły Wam ferie i obietnicą, że postaram się nadrobić zaległości u Was na tyle, na ile będzie to możliwe w przeciągu nadchodzącego tygodnia. Aha. I jakby Akademia wpadła na pomysł przyznawania Oscarów za geniusz dobierania genialnego soundtracku do filmów, Quentin zapewne uzbierałby pokaźną kolekcję złotych statuetek. Na dowód proszę:
Podziwiam Cię. Co chcesz studiować? W jakim mieście? Nie boisz się być tak daleko od domu? Życzę Ci, żebyś dostała się do wymarzonej uczelni! Też bardzo chciałabym wyjechać do Wielkiej Brytanii :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że możemy rywalizować, która z nas jest "najnaiwniejszą istotą we wszechświecie jeśli chodzi o osobników płci przeciwnej." To przykre, że czasami trzeba z kimś zerwać kontakty żeby dawać sobie rade w przyszłości. Jestem obecnie w bardzo podobnej sytuacji.
Chociaż nie interesuję się aktorami to muszę przyznać, że Anna Heatheway skradła moje serce w tej roli. Jestem pod ogromnym wrażeniem prawdziwości, która z niej biła gdy grała.
Moje ferie to jedno wielkie zamieszanie ale chyba wszystko dobrze się skończy. A przynajmniej mniej źle niż się spodziewałam.
Mam nadzieję, że będziesz częściej pisać :)
Olga mentalnosc.blogspot.com
Oczywiście jest to ogromne wyzwanie, żeby wyjechać tak daleko od domu na tak długo (pewnie to nawet oznacza już wyjazd na zawsze, bo w sumie nie wiem, czego miałabym w Polsce po studiach tam szukać i po co). Nie mogę więc powiedzieć, że się nie boję i nie stresuję, wręcz przeciwnie. Codziennie zmieniam zdanie przynajmniej milion razy, ale na szczęście wszyscy moi najbliżsi przyjaciele i znajomi mają podobne plany, więc nie jestem sama w tej decyzji - to dodaje wiele siły, nie wydaje mi się, żebym była w stanie psychicznie to wytrzymać, jeśli nie miałabym nikogo, kogo by to również interesowało. Studiować będę sztukę, najprawdopodobniej w Londynie, chociaż jest również kilka uczelni szkockich, które bardzo mnie interesują :)
UsuńSytuacja wspomniana świadcząca o mojej naiwności pogarsza sie z każdym dniem - może wreszcie to czas, żebym zrozumiała, że to kompletnie nie jest mężczyzna dla mnie.
Też mam taką nadzieję :)
Studiować sztukę w Londynie... kurcze, fajnie to brzmi :) A co dokładnie chcesz wybrać? I skąd taka decyzja? Też czasami myślę o wyjeździe za granicę, zacząć nowe życie. Podziwiam Cię za taką odważną decyzję!
UsuńNie Ty jedna przywiązujesz się do jednego mężczyzny i nie potrafisz odpuścić.
Pozdrawiam i czekam na kolejną notkę :)
Po prostu uwielbiam Londyn :) Moje najukochansze miasto ze wszystkich tych, ktore widzialam. MA taki niesamowity klimat, ktorego brakuje w Los Angeles czy Nowym Jorku.
UsuńTrzymam kciuki za Twoją rekrutację. :)
OdpowiedzUsuńI nie martw się, też jestem naiwną dziewczyną.
Haha, wygląda na to, że chyba wszystkie kobiety takie są :(
Usuńa na jaki uniwersytet chciałabyś się dostać?
OdpowiedzUsuńMam kilka typów, narazie nie będę zapeszać, jak się dostanę, to z pewnością was poinformuję gdzie to będzie :)
UsuńMam nadzieję, że i ja znajdę się w przyszłości w takiej sytuacji, tzn. będę ubiegał się o przyjęcie na zagraniczną uczelnię :) Chciałbym pójść do klasy z maturą międzynarodową, ale z każdym dniem ta wizja oddala się w moim przypadku coraz bardziej. W publicznych szkołach progi punktowe do niej są niesamowicie wysokie i nie jestem chyba w stanie ich osiągnąć, a do prywatnego liceum raczej też nie pójdę. Jedynie wygrana w którymś konkursie kuratoryjnym byłaby wyjściem, ale to też nie jest proste. W tym roku mi się to nie powiodło, ale chcę wierzyć, że za to w kolejnym mi się uda. To ostatnia szansa na pokazanie ostatecznie, na co mnie naprawdę stać i muszę ją maksymalnie wykorzystać.
OdpowiedzUsuńJa jakoś nigdy nie obserwowałem szczególnie uważnie rozdań Oskarów, ale za to Złotych Globów czy muzycznych Grammy już tak :) W tym roku według mnie "Nędznicy" na pewno zdobędą nagrodę. Miałem się na nich wybrać do kina, ale jakoś nie mogłem znaleźć czasu... Widziałem jednak zdjęcia ucharakteryzowanej obsady - fantastyczne, jakby zostali autentycznie wyrwani z innej epoki.
Powodzenia i trzymam kciuki za Twoje plany,
pozdrawiam :)
Jeśli chodzi o program z maturą międzynarodową, moje uczucia są mieszane. Z jednej strony poleciłabym to każdemu jako klucz, który otwiera bardzo wiele drzwi na przyszłość. Jestem pewna, że jakbym robiła normalny, polski proggram, to nie miałabym tyle mobilizacji, żeby aplikować do Wielkiej Brytanii. Po prostu za dużo byłoby stresu z tą całą aplikacją, a do tego nikt z moich znajomych by nie podzielał moich planów, co z pewnością nie byłoby specjalnie motywujące. Tutaj to, że się aplikuje na studia zagraniczne jest raczej oczywiste i naturalne. Co więcej, ten program jest naprawdę ciekawie skonstruowany - uczy systematyczności, której w polskich szkołach niestety brakuje. Ponadto pisze się wiele strasznie ciekawych prac i dowiaduje naprawdę ciekawych rzeczy,a nacisk kładziony jest bardziej na praktykę niż na teorię i wkuwanie formułek na pamięć. Ale z drugiej strony jednak jestem świadoma, że to nie jest program dla każdego - w mojej klasie było około 5-6 osób, które nie wytrzymały i musiały się przenieść. Ja sama sypiam po 3-4 godziny dziennie, zdarzają mi się noce bezsenne przed jakimś deadlinem albo próbną maturą (czyli średnio 2-3 razy w miesiącu). Nie mam czasu na rozwijanie pozaszkolnych zainteresowań, więc jedyny sposób na spędzanie czasu w przyjemny dla mnie sposób to wybieranie takich tematów prac, które trochę pomogłyby mi się rozwinąć. Punktów rzeczywiście trzeba mieć bardzo dużo jeśli chce się iść do IB.
UsuńJa Grammy bym się interesowała, jakby mi ktoś wynalazł machinę czasu jakieś dwadzieścia lat wstecz, gdy nagrody przyznawano takim zespołom jak Guns N' Roses a nie Justinowi Bieberowi :)
a jakie uczelnie i kierunki bierzesz pod uwagę? ;) bardzo zależy mi na studiach w UK, dlatego miło jest poczytać o osobach, które również mają takie plany ;)
OdpowiedzUsuńKierunki artystyczne na uczelniach szkockich oraz dwóch w Londynie. Zobaczymy jeszcze co się uda ;) Rekrutacja jest tak złożona, że często to efekt przypadku, do której z pięciu szkół się pójdzie.
UsuńJezu, jak ja bym chciała studiować w UK w przyszłości. Na międzynarodową maturę nie mam szans, chociaż jeszcze nawet nie rozpoczęła się rekrutacja do liceów, ale wątpię, czy bym zdała wszystkie testy i poradziła sobie w klasie z wykładowym angielskim. Z samego języka będę musiała i tak się dokształcać gdzieś dodatkowo, żeby móc chociażby myśleć o wyjechaniu z Polski na studia. No cóż... dużo pracy czeka, wiadomo. ;)
OdpowiedzUsuńTobie życzę powodzenia. Uwielbiam słuchać o ludziach, którzy mają ambicje, bo sama chciałabym mieć odwagę przyznać się do wszystkich swoich.
Jeżeli uważasz, że nie dasz sobie rady, to rzeczywiście nie próbuj, bo ja nie ukrywam, że jest to bardzo wymagający program. Sama nie wiem, czy zdecydowałabym się na to drugi raz. Odkąd jestem w klasie z maturą międzynarodową, schudłam dobrych parę kilo, sypiam po 3-4 godziny dziennie i często muszę poświęcić calutką noc na naukę. Do tego kompletnie nie mam czasu na rozwijanie własnych zainteresowań - czytanie lektur pozaszkolnych (a ja uwielbiam książki historyczne, biografie rockmanów i literaturę piękną rosyjską) czy malowanie i innego typu prace manualne. Ale mimo wszystko, trzeba na to spojrzeć też z tej strony, że to naprawdę otwiera wiele drzwi na przyszłość i rozwija intelekt.
UsuńJa w kwestii angielskiego muszę przyznać, że traktuję go już praktycznie jako mój mother tongue :) To fajne uczucie.
Dlatego też raczej obstawiam przy opcji pójścia do zwykłej szkoły i ewentualnego pozdawania potrzebnych testów "na boku".
UsuńKończąc aktualnie (dzięki Bogu) zwykłe, osiedlowe gimnazjum, które można skończyć bez skupiania się ani razu na lekcji, nawet nie umiem sobie w tym momencie wyobrazić takiego trybu życia. Strasznie się przez tę szkołę rozleniwiłam, a tu we wrześniu do formy trzeba wrócić.
Angielskiego zazdroszczę, chociaż sama już zaczęłam solidniej nad nim pracować. :D
Mnie tak samo rozleniwilo moje beznadziejne gimnazjum. Przyszedl czas, ze bardzo tego zalowalam. Kiedy potrzebowalam umiejetnosci skupienia sie dlugo na jednej rzeczy i zarwania nocy nad ksiazka, okazalo sie, ze musialam nauczyc sie jak sie... uczyc, bo nigdy nikt mi nie powiedzial jak to sie robi.
UsuńNIe martw sie, w koncu jestem trzy lata starsza, wiec ze swoim angielskim masz jeszcze czas :D
To Ty będziesz w UK najlepsza studentka na tej uczelni, bo ponoć w UK jest bardzo niski poziom przekazywanej wiedzy w szkołach, więc wszystkich rówieśników wyprzedzisz! :)
OdpowiedzUsuńA co do Gali Oscarowej - ja się na filmie znam tyle, co na balecie, czyli wcale.
Nie byłabym taka pewna, składałam tylko na światową czołówkę (moje dwa najbardziej wymarzone to pierwsza dwudziestka), w rankingach, w których UW i Jagielloński plasują się w czwartej setce :P
Usuńzazdroszczę tych studiów w UK! damn it, serio :D i gratulacje, że już był jakiś odzew, teraz, rozumiem, czekamy na odpowiedż z upragnionej szkoły?
OdpowiedzUsuńTak, wciąż czekamy. Dostałam już drugi odzew, właśnie teraz, świeżutko :) Ale to wciąż nie ta upragniona. Odpowiedziały mi narazie dwa safety choices, teraz czekam na te trzy najważniejsze wybory :) Więc trzymaj kciuki!
UsuńTrzymam kciuki i podziwiam ambicję!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że w końcu dałaś znak życia :*
Niestety do matury nie przewiduję częstszych odzewów, ale obiecuję, że jak już będę na studiach (no i w wakacje przed oczywiście) wynagrodzę wam wieściami zza morza :)
UsuńCzekam z niecierpliwością :D
UsuńI... doczekalas sie! :)
UsuńJak się już dostaniesz (a na pewno się dostaniesz, bo wszyscy widzimy, jak bardzo na to pracujesz i jak Ci zależy :>), to mam nadzieję, że wstawisz tutaj zdjęcie jakiegoś mrocznego zamczyska, żebym mogła Ci jeszcze bardziej zazdrościć, co?
OdpowiedzUsuńJeżeli będzie to mroczne zamczysko, bo jeszcze możliwe, że skończy się na Londynie, a tam to raczej klasycystyczny moloch w stylu The British Museum, więc jeszcze zobaczymy :D
UsuńStudia w Wielkiej Brytanii, wow, ambitna jesteś :) Zazdroszczę samozaparcia...
OdpowiedzUsuńŻyczę powodzenia i trzymam kciuki! :)
Dziękuję, zawsze byłam bardzo ambitna, ale przyznam szczerze, że dwa-trzy lata temu ta możliwość studiów tam wydawała mi się dość abstrakcyjna :)
Usuńooo, to będę trzymać kciuki za Ciebie z tą Anglią!
OdpowiedzUsuńchłopaki mają niekiedy na nas, dziewczyny, dziwny wpływ... uwierz, nie tylko Ty dałaś się omotać ;)
Trzymaj kciuki koniecznie! Wszystko bedzie jasne juz za jakies dwa tygodnie :)
UsuńKobiety są strasznie naiwne, ot co. I ja też. I w sumie mam podobną historię co do Twojej, też się omotać dałam i cóż.
OdpowiedzUsuńMy naiwne...
UsuńJejku, Wielka Brytania... Na pewno Cię przyjmą, ale na wszelki wypadek trzymam kciuki :).
OdpowiedzUsuńMiałam straszną ochotę iść do kina na "Django", ale w końcu nie wypaliło. Cóż, kiedyś na pewno obejrzę na mniejszym ekranie.
Wszystko bedzie jasne za jakies dwa tygodnie :)
UsuńObejrzyj koniecznie, jeden z lepszych filmow, jakie widzialam :))
zaintrygowałaś mnie tym studiowaniem, mogłabym sie wreszcie wyrwać stąd..
OdpowiedzUsuńJa tez bardzo chce sie wyrwac. Mam nadzieje, ze to moja szansa.
Usuńale wstyd! dopiero teraz do Ciebie wpadam (w przerwiemiedyz nauka chemii a robieniem j. angielskiego i polskiego). wstyd, wstyd! wstydź się Linshi! :D
OdpowiedzUsuńale przejde do postu. po peirwsze trzymam kciuki by ci się udało! jestem niemal pewna, ze Ci sie uda, ale kciuki też pomogą. i ciesze się, ze studniówka sie udała.
a ferie? ferie jakoś przeleciały. teraz czas skupić się na nuce, bo sprawdziany się same nie napiszą i wiedza sama do głowy nie wjedzie, a już sie realizuje materiał rozszerzony ;)
Powod do wstydu to jest ze ja tak dlugo olewalam bloga :P
UsuńŻyczę więc sukcesów co do szkoły, klasa maturalna to z pewnością kupa roboty. Ja puki co walczę o wolontariat w Anglii w celu podszkolenia języka, sama wiesz o co chodzi;)
OdpowiedzUsuńOstatnio też mi mocno serduszko pikało co do pewnego pana D. ale zabroniłam sobie tego uczucia i na dziś dzień jesteśmy dobrymi kumplami i nie ciągnie mnie do "czegoś więcej"
Tyle czasu minelo, masz juz moze jakis odzew otym wolontariacie? :)
UsuńJeśli się nie spełni oferty jest jeszcze 'second choice', no i czasem jak jest mniej chętnych a dużo miejsc to przyjmują też tych, którym niewiele zabrakło ;D
OdpowiedzUsuńpowodzenia! : )
Na Insurance choice tez mam swietna szkole, ale na strasznym zadupiu i nie mam tak gwarancji akomodacji, wlasnie dlatego, ze ich zepchnelam na drugi wybor... Ostatecznie dostalam oferty ze wszystkich pieciu szkol, do ktorych aplikowalam, z czego 2 sa w pierwszej dziesiatce w UK ;)
UsuńJak się miewasz? Mam nadzieję, że wszystko idzie po Twojej myśli :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze jeszcze nie zrezygnowalas calkiem z wpadania tutaj, bo ja powracam i miewam sie dobrze!
Usuńnowy, pesymistyczny post. zapraszam ... everytime-fallen.blogspot.com
OdpowiedzUsuńSama zrobiłam sporawą przerwę, więc spoko. Ucz się i spełniaj marzenia! To najważniejsze :3
OdpowiedzUsuńJuż po maturach? ;)
OdpowiedzUsuń