2012: Podsumowanie

Mówią, że człowiek nieustannie się zmienia, ale mnie chyba żaden rok nie odmienił w takim stopniu jak opuszczający nas właśnie 2012. Gdy patrzę na siebie ze stycznia 2012 roku, nie jestem w stanie dostrzec osoby, którą teraz jestem. Wtedy nieustannie poszukiwałam swojej osobowości, nie mogąc zdefiniować siebie ani otaczającego mnie świata. W tym roku wykrystalizował się mój charakter do tego stopnia, że już niczego nie muszę szukać. Może ma to związek z symbolicznym dniem wejścia w dorosłość, bo moje osiemnaste urodziny przypadły właśnie na 2012. 

Tegoroczne podsumowanie postanowiłam podzielić na kilka kategorii. Post będzie długi, jak na tego typu wypociny przystało, przygotujcie się więc na parominutową katorgę z Dani_California. Najmniej wytrwałym polecam obranie sobie jednej z sekcji, ponieważ zdaję sobie sprawę, że nie wszystkie muszą ogół interesować.

2012 KONCERTOWO
Jak zapewne większość z Was wie, szaleństwa pod barierką parę metrów od bogów rocka należą do moich największych pasji. Ten rok mogę zaliczyć do wyjątkowo udanych jeśli o to chodzi. Podczas majowego Sonisphere Festival miałam przyjemność po raz trzeci w życiu oglądać show Metalliki, dochodząc do wniosku, że nawet jakby był to raz setny, to bawiłabym się tak samo wybornie. Lars, James i spółka należą do najlepszych koncertowych zespołów jakie było mi dane oglądać, głównie dzięki umiejętności kreowania nieziemskiej atmosfery poprzez kontakt z publicznością, czego brakowało podczas lipcowego popisu Red Hot Chili Peppers. Tych panów widziałam po raz drugi, ale ich muzykę cenię tak bardzo (może poza najnowszym albumem, zbyt popowym jak na mój gust), że była mi ona w stanie wynagrodzić wszelkie niedopatrzenia ze strony Kiedisa. Może poza brakiem Johna Frusciante w składzie, bo ten fakt zbyt mocno podkopuje artystyczną jakość całego przedsięwzięcia. Na Openera znowu nie pojechałam, ponieważ kompletnie nie uznaję praktyki stosowanej przez 99% moich znajomych, a więc wybierania się na festiwal dla lansu i opaski, którą można obnosić się przez kolejny rok. Jedyne, co skłonić mnie może do przedsięwzięcia jakim jest parogodzinna podróż do Trójmiasta, to obecność jakiegoś znaczącego dla mnie artysty, czego w tym roku  niestety zabrakło. No offence, ale zapraszanie wykonawców takich jak Franz Ferdinand czy Justice chyba samo prosi się o stosownego odbiorcę, a więc pseudo-hipsterów dumnych z tego, że słuchają tak alternatywnej muzyki. Nie. Nie słuchacie.

2012 - NAJLEPSZE PŁYTY I UTWORY
Chociaż Gangam Style pobiło podobno rekord Youtube zdobywając miliard wyświetleń, pozwólcie, że skupię się na artystach o trochę niższych osiągach. Niestety jestem chyba zbyt ograniczona żeby zrozumieć głębię przekazu Psy (Psów? Psa?). Najbardziej oczekiwanym przeze mnie albumem tego roku był z pewnością Blunderbuss genialnego Jacka White'a, który ujawnia swoje wirtuozerskie skłonności w każdym kolejnym przedsięwzięciu, jakie zapoczątkuje - czy jest to White Stripes (mimo wszystko najlepsi), czy Raconteurs, Dead Weather czy też działalność solowa, zawsze jest to na wysokim poziomie. W tej odsłonie mr. White debiutował zmysłowym Love Interruption, które pozostanie dla mnie jedną z najwyższych pozycji na liście najlepszych utworów 2012. Podobnie z trzema kolejnymi singlami z tego krążka, a więc Sixteen Saltines, I'm Shakin' oraz Freedom at 21. Wszyscy podobno myślą, że El Camino The Black Keys pochodzi z 2012, bo w tymże roku niepozorny duet z amerykańskiego Ohio zyskał rozgłos i popularność. Pozwólcie jednak, że oświecę niedouczonych oznajmiając, ze album ten pochodzi z 2011 - w 2012 za to pojawiły się single takie jak Gold On The Ceiling. Zupełnie nie pojmuję tej nagłej sławy, że nagle wszyscy wiedzą czymże są Czarne Klucze i mają w iPodzie na jednej playliście z Koldplejami. Z tego co wiem o tym zespole, raczej chłopaków nie cieszy fakt, że lwia część ich odbiorców nie rozumie aluzji do bluesa szeroko obecnych w ich twórczości.
Stonesi na swoje pięćdziesięciolecie przyszykowali niespodziankowy krążek Grrr!, który niestety okazał się tylko kolejną składanką tego samego setu utworów, niezmienionej koncertowej setlisty od dobrych parudziesięciu lat (i aktualnej jeszcze przez kolejne paredziesiąt, dopóki Keith Richards nie rozsypie się na scenie w proch). Wierni fani zostali poczęstowani jedynie namiastką świeżości w postaci Doom and Gloom, które daje radę pomimo lat świetlnych, jakie oddzielają ten utwór od szczytów możliwości jego twórców. Ponadto światło dzienne ujrzało również wydawnictwo jednorazowo zjednoczonego, legendarnego Led Zeppelin, pod nazwą Celebration Day. Od razu pierwszego dnia pognaliśmy z tatą po wydanie z DVD. Koncert jest rzeczywiście wyborny. Jak zauważył pan Piotr Metz, muzycy zaprezentowali w nim jakby definitywne wersje swoich najbardziej kultowych numerów, udowadniając wszystkim niedowiarkom, że jeszcze nie zdziadzieli, i wciąż są w stanie dać czadu niczym parę dobrych dekad temu. Jedyne co mierzi mnie na temat tego wydawnictwa, to ckliwe wypowiedzi Planta załączone w książeczce do płyty, w których to ten rozpływa się nad znaczeniem, jakie miał dla niego ten niesamowity dzień pojednania z zespołem po tylu latach, jak wielką radość sprawiło mu wykonywanie tych legendarnych utworów z ludźmi, z którymi znany jest teraz jako zespół, który na zawsze odmienił historię muzyki. I po co ten cały lukier, jeśli na koniec daje do zrozumienia, że to pojednanie było tylko jednorazowe, wbijając sztylet w serce wiernym fanom rocka w jego najbardziej klasycznym wydaniu.

2012 FILMOWO
Pamiętam, jak w  zeszłorocznym podsumowaniu z radością ogłosiłam, że w 2012 po latach oczekiwania ujrzę ekranizację mojej najukochańszej książki z dzieciństwa - Tolkienowskiego Hobbita. Wówczas nie ujrzała jeszcze światła dziennego (albo przynajmniej nie dotarła do moich uszu) informacja o planach przerobienia dwustustronicowej książeczki na filmową trylogię. Początkowo mnie to trochę zszokowało i napełniło sceptycyzmem względem łasych na kasę twórców adaptacji. Po obejrzeniu Unexpected Journey jednak zmieniłam zdanie przyznając reżyserowi masę punktów uznania za tak wierne oddanie książkowych realiów - pokusiłabym się nawet na stwierdzenie, iż jest ono wierniejsze niż w przypadku Władcy Pierścieni, co jest oczywistą implikacją gabarytów samej powieści.  Teraz pozostaje mi czekać z niecierpliwością na kolejne dwie części, które mam nadzieję, że również nie zawiodą. Hobbit: The Desolation of Smaug pojawi się już za rok.
Z ciekawych obrazów tegorocznych wspomniałabym jeszcze dwa dzieła Christophera Nolana, a więc trzecią cześć Batmana, The Dark Knight Rises, oraz kolejną odsłonę przygód Agenta 007, a więc Skyfall. Obydwa miały poprzeczkę ustawioną niesamowicie wysoko. Mroczny Rycerz przez przechodzącą ludzkie pojęcie kreację tragicznie zmarłego Heitha Ledgera, która zapewniła drugiej części Nolanowskiej trylogii stałe miejsce na listach najlepszych filmów ostatnich lat. Echo tego niezwykłego aktora pobrzmiewa moim zdaniem w obydwu obrazach Nolana z tego roku - w przypadku Batmana jest to bardziej oczywiste niż w przypadku Bonda, gdzie moim zdaniem nasz reżyser pragnął stworzyć nowego Jokera z pomocą niemniej utalentowanego Javiera Bardema. Przyznam szczerze, że to jego nazwisko zachęciło mnie do zapoznania się z poprzednimi "Bondami" oraz wybrania się na Skyfall. Z naszych rodzimych produkcji wypada również wspomnieć Yumę z genialnymi kreacjami Kota, Figury i Gierszała.

2012 PRYWATNIE
Mijający rok miał być przede wszystkim rokiem szalonych imprez. Rozpoczyna się sezon osiemnastek '94, cieszyliśmy się przecież. Okazało się jednak, że niepowtarzalna magia zabaw z pierwszej klasy liceum zaczęła parować bezpowrotnie. Nie wiem, czy działo się tak dla wszystkich, czy tylko dla mnie, ze względu na zmiany charakterologiczne, jakie mnie w ostatnim czasie dotknęły. Swoiste przewartościowanie rzeczywistości. Przede wszystkim podjęłam istotne decyzje dotyczące mojej przyszłości, które to popchnęły mnie do przyłożenia się do nauki i dodały motywacji w chwilach zwątpienia. Rok 2012 będę wspominać mimo wszystko z uśmiechem na ustach.

2013?
2013 rok zacznie się dla mnie chyba dopiero po maturze, po której to może odzyskam życie odebrane mi przez nawał nauki i stres związany z aplikacją na studia. Oczywiście o ile tę maturę zdam, co póki co widzę czarno, ze względu na wspaniałych twórców Gry o Tron i Rodziny Borgiów, którzy to zawiązawszy koalicję przeciwko egzaminom dojrzałości, postanowili przedstawić nowe sezony swoich seriali wiosną 2013. Jedyna chwila wytchnienia przyjdzie dla mnie w ferie, kiedy opuszczę kraj na prawie dwa tygodnie wybierając się na alpejskie stoki.
Mamy już zapowiedzi ciekawych koncertów, ponieważ odwiedzić ma nas Rammstein, Depeche Mode, Australian Pink Floyd i Roger Waters. Wciąż czekam z nadzieją na daty europejskiej trasy Stonesów, o której szepce się, że ma być tą ostatnią. Spełni się również jedno z moich największych muzycznych marzeń i zobaczę na żywo Queens of the Stone Age! Fakt, że przyjadą na owianego w moich oczach negatywną sławą Openera z lekka przyćmiewa moją euforię, ale akompaniament dającego radę Kings of Leon i Arctic Monkeys każe mi raz wreszcie się przymknąć i nie krytykować pomysłodawców rzeczonego festiwalu. Ponadto z niecierpliwością czekam na premierę nowego filmu Quentina Tarantino: Django Unchained już 18 stycznia w Polsce! Do innych ciekawych kinowych wydarzeń z pewnością zaliczyć można Les Miserables, filmową adaptację słynnej powieści Victora Hugo, wcześniej ukazanej w genialnym musicalu. Jestem bardzo ciekawa tego obrazu, szczególnie, że słyszałam, iż reżyser wymagał od wszystkich aktorów śpiewania na żywo. Zapoznamy się więc z wokalnymi umiejętnościami Russella Crowe, Heleny Bonham Carter, Anne Hathaway i innych. W maju natomiast wejdzie do kin Wielki Gatsby, na podstawie wspaniałej powieści F. Scott Fitzgerald. Nie widzę trochę DiCaprio w tytułowej roli, ale kto wie, może uda mu się mnie przekonać.
To będzie dobry rok.

A teraz powrócę do słuchania Trójkowego Topu Wszech czasów przez Youtube, ponieważ wczoraj spałam do 18 i niestety nie zdołałam uczynić tego na żywo. Mam nadzieję, że wybawiliście się za wsze czasy w sylwestrową noc, i obiecuję, że kolejny post nie zabije długością!

54 komentarze:

  1. Mało coś wiem na temat muzyki. Ale na koncerty to ja chodzę darmowe XD. Szczególnie miło wspominam Woodstock. Mogłam się wybawić za wszystkie czasy. I byłam jedną z nielicznych, która była na większości koncertów :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie muzyka i koncerty są tak ważne, że cena zazwyczaj nie ma dla mnie zbyt dużego znaczenia. Na darmowy też oczywiście pójdę, ale tylko jeśli artysta mi pasuje - nie idę dla samego faktu nigdy :)

      Usuń
    2. Mi na ogół pasują :). Ja słucham każdej muzyki. I wybieram kawałki, które mi się podobają :D

      Usuń
    3. Ja też mam oczywiście swoje bardziej i mniej ulubione, ale od dziecka tata mi wmawia, że album to całość i tak go trzeba słuchać, więc mam np. taką fobię, że na iPodzie nie mogę mieć żadnej samotnej piosenki wyrwanej z kontekstu :)

      Usuń
    4. A ja mam mp3 XD. Staroświecka jestem :)

      Usuń
    5. Nominowałam cię do zabawy, szczegóły u mnie :)

      Usuń
  2. czy tlyko mój rok, był jakiś... hm?... takim sam jak cała reszty, ba nawet gorszy?! no nieważne... w każdym razie, co do koncertów - oczywiscie zazdroszczę (powiem tlyko, z emoi rodzice poczatkowo zgodizli sie na to bym wybrala sie na Iron Maiden, po cz ym dwa dni póxniej moja eurofie przerwali jednym, krótkim i stanowczym NIE i myślałam ze mnie coś rozniesie... nadal tli sie we mnie nienawisć do nich i ich "nie" ;___; człowiek chce spełnić swoje marzenie, jeszcze mówie, ze sam z abile ti dojazd zapłaci, a Ci na przekór... i weź tutaj takich zrozum!)
    Psy, Psy... słyszałam, słyszałam o gangam style, ale... nie rpzesłuchałam teog utworu ani razu, ba niewiedziałam, ze am tyle wyświetleń... jestem zaskoczona tą informacją. Co do Stonsów (do White Stripes się niestety nei odniosę, bo... po prostu nie słucham tego zespoł na tyle (ba, prawie wgl...) by cos powiedziec, a głupoty palnac nie chcę.) rozczarowałam sie trohcę tym krążkiem, nie powiem. Czekałam na coś nowego a dostałąm tylko "Doom and Gloom", które daje radę.. aczkolwiek no, sama wiesz. Och... wyczekiwałam tego DVD, ale niestety... kasa, którą miałam odłozoną na to poszła na coś (byc moze bardizje i przydatnego, no ale... jeszcze zdąze kupić, o!) innego i byłam skazana na obejrzenie tego na yt. aczkowleik tez nie całego, bo czasu nie mam, ale Zeppelinsi dają radę. I kurde... Plant... Jest moim Bogiem. tyle na ten temat.

    jeśli chodzi i wymienione przez Ciebie filmy to widziałam jedynie Batmana, ale prkatycznie w połwoei filmu wywalili mnie z sali bo gadałam (jak to ja XD) wiec tyle sobei poogladąłma... wiem,w iem starszna jestem. nie powinnam gadać... :D

    ciesze sie,. ze znalałaż siebie. to ważne, bardzo ważne.

    A teraz życzę Ci byś zdała maturę najlepiej, zrelaksowała sie po niej za wsze czasy i żebys mnie zabrała w nogawke an jakis koncert! nie jetsem zbyt duża! :D :*


    wybac,z z amój tak chaotyczny komentarz, ale mam zbyt dobry humor, by napisać coś bardzo sensownego.


    kurde... zastanawiam sie dlaczego wszyscy to tak fjanie interpetujecie! naprawdę napisałam tam jak do chłopaka, czy cos?! zadziwiające, ale bardoz mi się to podoba. nie patrzyłam na moją notkę z takiej strony ;) ludzie, tak mi się wydaje, nie słuchają mnie tylko dlatego, ze ja rzadko kiedy coś mówie, a jak juz cos powiem to skomentuje to swoim czarnym humorem i nikt tego nie rozumie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O właśnie, zapomniałam wspomnieć jeszcze o Iron Maiden. Ja byłam na ich koncercie dwa lata temu, chociaż na tamten festiwal Sonisphere wybrałam się bardziej dla Motorhead. Dzięki temu, że ich wtedy zobaczyłam jednak przekonałam się do ich muzyki, więc może i w tym roku pójdę. Próbuj jeszcze coś zdziałać! Jak na początku się zgodzili, to może jeszcze zmienią zdanie z raz? Jak ja się cieszę, że nigdy nie mam z tym problemu... A daleko to od Twojego domu? Słyszałam, że mają być dwa koncerty, ale nie pamiętam gdzie.

      Koniecznie posłuchaj White Stripes - szczególnie polecam płytę "Elephant" :) Planta ja też będę zawsze i mimo wszystko uwielbiać, ale te wypowiedzi z książeczki "Celebration Day" są serio żałosne... Ten koncert serio udowadnia, że świetnie by sobie poradzili powracając na scenę, a zainteresowanie jego kupnem tego, że ludzie desperacko tego pragną! Ja wiem, że be Bohnama to nie to samo, ale jego syn Jason świetnie dał radę!

      Ja też bym Cię wywaliła z tego kina :P Irytuje mnie strasznie jak ludzie gadają, bo nie czytam napisów żeby się nie rozpraszać :P

      Usuń
    2. Och, motorhead, z checia bym sie wybrała. ja to bym na wsyztsko prawie polazła, byleby poczuć tą magie *.* do iron Maiden w sumie mnie rpzyajciółka i tato przekonali... szło to dość opornie, bo zaczynałam, sama chyba wiesz, mozna cie uznac za jedna z neiwielu osób, która mogła obserowowac moja zmianie w guscie muzycznym, od dośc lekkich brzmień, a skończyłam wlaśnie na Iron Maiden, Slayerze, Exodus, czy po całkiem przeciwnej stronie Rolling Stonsach, czy Gunsach. właściwie... jak każdy zepsół zaczełam poznawac sama, zaczynał mnei interesowac i kazda płytę pochłaniałam w zaskakujacym tempie. i to jeden z moich ulubionych zespoł, to tez moim marzen jest wrecz pojechac na ich koncert, ale cóż... mój tato może i by się zgodizł, ale wiaodmo jak to est... boi sie o mnie i tyle, mimo ze opiekę miałabym zapewnioną :) no cóż, kolejny raz obejde sie smakiem. bodjaze grają w łodzi, wiec ok 180 km więc to nie jest tak dużo.

      jak tlyko znajdę chwilke czasu, na pewno posłuchłam. też sie zdziwiłam, ze takie słowa powiedział. może coś brał przed tym? kto wie :> tak, zgadzma się!

      oj, ja w sumie nei gadam an wsyztskim... naprawe. miałam wyjatkowy dzień, bo tak to siedze cicho i rzucam tlyko pocornem w przyjaciółkę, to tez ewentualnie.
      też nie czytam napisów ;D

      chodzi o goół ludiz, ale tez o to, że po prostu wyśmiewają sie oni czasami z moich wad. :)

      Usuń
    3. A może zaproponuj mu, żeby pojechał z Tobą? Ja często chodzę na koncerty z tatą i świetnie się razem bawimy ;)

      Haha, no nie wiem, już chyba wyrósł z tych młodzieńczych narkotykowych przygód.

      Cieszę się, że u nas te filmy wyświetlają z napisami, bo we Włoszech np. wszystko jest dubbingowane :D Koszmar.

      Usuń
    4. miał okazję na nich być jak yli w Polsce bodajze w 88 :) a teraz jest zbyt zabiegany...

      też mi sie tak wydaje, ale spekulowac i śmiesnze wnioski wyciągać mozemy,czy ktos nam zabroniu? :>

      naprawdę? nie wiedziałam. to okropne. ja uwlbiema ogladać z napisami, nawte jesli ich nie cyztam. moim zdaniem z dubbingiem tracą na jakości, jesli tak to można uznac.

      Usuń
  3. Poważnie z Natalie Portman tak było? Generalnie jest to postać, która mało mnie interesuje i po prostu nie wiedziałam;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też się specjalnie nie interesuję ciekawostkami ze świata celebrytów (chyba że chodzi o moich ulubionych muzyków, ale o nich zazwyczaj się w plotkarskich gazetach mamy nie czyta za wiele :P), ale gdzieś mi się to rzuciło w oczy. Sama Natali jest bardzo utalentowaną aktorką - podziwiam ją przede wszystkim za "Leona Zawodowca" i "Czarnego Łabędzia".

      Usuń
    2. O tak! Ją w tej roli też bardzo cenię;)
      O moich ulubionych gwiazdach niestety też nie doczytam się na jakimś pudelku, kozaczku itepe i tede, i korzystam z oficjalnych stron czy jakiegoś konkretnego forum, gdzie informacje są prawdziwe i rzetelne.

      Usuń
  4. A tak po za tematem. Oglądałaś może tegoroczny koncert z Wiednia 1 stycznia?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodzi o ten z filharmonii? Niestety nie oglądałam. Lubię posłuchać muzyki klasycznej, ale muszę mieć na to odpowiedni nastrój. A to z pewnością nie 1 stycznia :P Z resztą spałam prawie cały dzień, więc nawet tej genialnej Toplisty Wszech Czasów radiowej Trójki nie mogłam posłuchać. Dopiero dzisiaj sobie odsłuchuję z Yt.

      Usuń
    2. Ja byłam rozbudzona 1 stycznia, bo mój organizm dostosowuje się do pełni księżyca;)
      No i oglądałam i były do muzyki fantastyczne pokazy, znalazłam je w internecie pod pewnymi nazwami, a wiem, że balet i temu podobne Cię interesują, mam dla ciebie kilka świetnych filmików, chcesz?

      Usuń
  5. Twój post utwierdził mnie tylko w przekonaniu, że gusta muzyczne mamy różne, ale że filmowe też się tak różnią to nie wiedziałam;) W każdym razie mam nadzieję, że uda Ci się dotrzeć na każdy zaplanowany przez siebie koncert i będziesz miała co wspominać;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serio? A jakie filmy Ty lubisz? :)

      Usuń
    2. Ja gustuję w filmach, które w jakiś sposób oddają moje zainteresowania, czyli wszystkie filmy o wyścigach, rajdach typu Za szybcy za wściekli, Tokio Drift itp. Oczywiście dotyczące tańca w typie Step up i temu podobne. Rzecz jasna filmy stare, ale najwyższej pułki mowa tu o Dirty Dancing i ku temu podobne, uwielbiam komedie współczesne i filmy z Nilsonem. Ekranizacje kinowe, w mojej ulubionej tematyce, świata fantastycznego jak na przykład Zmierzch, czy Harry Potter. I horrory - o tak! Piła, Rec, i takie tam;)

      Usuń
  6. Nie słyszałam ani jednej płyty i nie widziałam ani jednego filmu z tych, które wymieniłaś. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jakie są Twoje tegoroczne typy w tych dziedzinach? :)

      Usuń
    2. Hm, z muzyki: Ciepło/Zimno happysadu, 2nd Law Muse, Living Things Linkin Park.
      Za to do filmów jakoś większej wagi nie przykładam. :P

      Usuń
  7. Rzeczywiście rok 2012 był najlepszy pod względem koncertów. Byli jeszcze gunsi, scorpionsi i kult oprócz tych co wymieniłaś. No i Iron Maiden będzie w tym roku. Z Celebration day Led Zeppelin cieszyłam się najbardziej.Jack White na drugim miejscu. Filmów nie widziałam, nie lubię oglądać filmów chociaż przyjaciółka ciągnęła mnie na hobbita.
    Mój rok 2012 był najgorszym jaki przeżyłam ale wiele osób mówi tak jak Ty.
    Życzę powodzenia na maturach, dobrej zabawy na studniówce, spełnienia marzeń, magicznych koncertów i dużo miłości w 2013:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o Guns N' Roses, kocham ich nade wszystko, ale niestety nie uznaję żadnego innego składu niż Axl/Slash/Duff/Izzy/Adler. Każda modyfikacja to już nie jest ten sam zespół, a Axl Rose w solowej twórczości, bo tak trzeba to teraz nazwać, z wielkim piwnym brzuchem i w wieśniackich ciuchach, to naprawdę ostatnia rzecz, na jaką chciałabym wydawać swoje pieniądze...
      Na Ironów chyba też się wybiorę :) Chociaż już raz byłam.

      Usuń
    2. Zgadzam się. Dawny skład gunsów to jedyny prawdziwy skład gunsów. Chociaż Ashba moim zdaniem daje radę.

      Usuń
  8. Ja też już czekam na Hobbita częśc drugą ;d To także moja powieść z dzieciństwa, przybijaj piątkę! Strasznie mi się film podobał i mam nawet kubek z Gandalfem, także zaliczam ten wypad do kina do niesamowicie udanych ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to chyba drugi raz pójdę, bo tak mnie to zachwyciło! :)
      Władcę też tak lubisz?

      Usuń
    2. Pewnie! Z tym, że całego Władcę czytałam z trzy razy, a Hobbita milion, bo po prostu jest krótszy :D I filmowego Władcę też kocham i potrafię dużo razy oglądać :D

      Usuń
  9. Latka lecą... I tylko o tym jestem w stanie myśleć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I przynoszą nowe wyzwania i niespodzianki od losu :)

      Usuń
  10. Obiecywać możesz, a i tak wszyscy wiedzą, ze kolejny post będzie tylko dłuższy ;) Hm, chyba żyję w jakiejś odrębnej rzeczywistości, bo o owych 'CzarnychKluczach' nie słyszałam.. ale może sobie posłucham, jeśli nie zapomnę. Osiemnastki... taaak. U mnie zaczną się w tym roku, ale raczej się na nie nie szykuję. The Wall Rogers'a mówisz? Bilety za 6stówek, tak sobie sprawdzałam rano. Z czystej ciekawości. Podobno warte swojej ceny... Ale zawsze.
    Na temat Hobbita słyszałam już setkę różnych opinii... Ale podobno zrobili 3 części, bo Tolkien zostawił dużo notatek, których nie opublikował zanim mu się umarło...
    Szczęśliwego !

    OdpowiedzUsuń
  11. Zupełnie trzymając się tylko jednego faktu - jakoś nie mogę się skusić żeby obejrzeć Hobbita, chociaż książkę czytałam.
    Oby 2013 był najlepszym z dotychczasowych!

    OdpowiedzUsuń
  12. Dla mnie ubiegły rok był wyjątkowy. W moim odczuciu miał w sobie "to coś" i był bogaty w wiele pozytywnych wydarzeń, choć nie ukrywam, że zdarzały się odbiegi od reguły. Cóż mogę powiedzieć! Zawsze nieświadomie pod koniec roku analizuję jaka byłam rok temu, a jaka jestem teraz. Muszę przyznać, że zmieniłam się bardzo: począwszy od charakteru, stosunku do nauki, na której zależy mi bardziej, niż kiedykolwiek, aż po muzykę.

    Moje podsumowanie - wiele różnych i ciekawych zespołów 2012, których miałam okazję usłyszeć (kolejność chronologiczno-przypadkowa):
    1) White Stripes - poznałam tą parę na początku kwietnia. Miesiąc nadzwyczaj ciepły, a oni byli dla mnie swego rodzaju "rewolucją", zerwaniem z przykrymi wydarzeniami ostatnich tygodni i rozpoczęciem nowego etapu. Uwielbiam ich prawie wszystkie płyty (oprócz ostatniej, bo trochę nie przypadła mi do gustu, ale ogólnie jest dobrą płytą, złego słowa nie mogę o niej powiedzieć).
    2) Red Hot Chili Peppers - panów znałam już wcześniej, ale nie mogłam się do nich przekonać, do tej pory nie wiem czemu. Nadszedł czerwiec i wszystko się zmieniło! Koniec semestru, znajomi ogniska, rowerek, rozmowy przed domem Mony pokusiły mnie o więcej. Wcześniej napisałam do Ciebie z prośbą jakie płyty przesłuchać. Wskazówki były pomocne i z całego serca dziękuję!
    3) Bon Iver - z tym panem historia zaczęła się od Lekko Stronniczych. w którymś odcinku polecali jego twórczość, no to spróbowałam i mi posmakowało. Jak ktoś mnie spyta o czerwiec, to bez wahania powiem: "Bon Iver", bo płyta "For Emma, Forever Ago" wpłynęła tak na mnie mocno jak nigdy. Ten klimat, łąki, truskawki i dźwięki. Do tej pory mam dreszcze...
    4) Leszek Możdżer - również czerwiec! Kiedyś tata mi o nim wspominał i tak to się zaczęło. Najpierw ból głowy przy czytaniu "Syzyfowych prac". Zrobiłam sobie miętę i puściłam "Komedę". Wpadłam w zachwyt! Potem "The Time" przy którym się popłakałam... Dźwięki, jakie wydobywa z fortepianu to kraina mlekiem i miodem płynąca. Mogłabym się o nim długo rozpisywać, o tym jak uwielbiam czytać, słuchać i oglądać z nim wywiady, ale to chyba musiałabym napisać referat :D
    5) Rolling Stones - czyż to nie był październik bądź listopad? W każdym razie nie pamiętam! Miałam ochotę na Stonesów, ale nie wiedziałam jak do nich się dobrać, to napisałam do Ciebie i dobrze na tym wyszłam, o! Nadal mało ich jeszcze znam, ale wiem jedno: uwielbiam "Let It Bleed"!

    Muzycznie tak to u mnie wyglądało. Podałam piątkę najważniejszych zespołów, bo była ich masa, naprawdę. Jeśli coś mogę napisać na koniec to zrobiłam sobie postanowienia noworoczne. Dzisiaj robię sobie odpoczynek, miałam ogarnąć historię, ale jak patrzę na ćwiczenie to mam ochotę rzucić je w kąt i tak bezbronnie pozostawić. Mam krótką i tymczasową niechęć do historii, ale już mi przechodzi, myślę, że w sobotę będzie ze mną wszystko w porządku. Dzisiaj jak tak poszłam do Prusa to czułam się tak nieswojo, jeszcze żyję ostatnimi dniami, w ogóle wszyscy się spieszą i cały kalendarz mam zasypany teścikami, jakby mieli krwotok z nosa. Oby wyszło mi to na zdrowie!

    Sylwestra lepiej nie mogłam przeżyć. Plany się trochę zmieniły i zrobiliśmy sobie w dwunastoosobowym składzie. Nie zapomnę tego jedynego momentu, gdy wyszliśmy na pola, a wokół nas niebo pełne kolorowych fajerwerków! Coś niesamowitego! Gdzie się nie odkręciłaś to było cudownie, nie mówiąc już o życzeniach, które składaliśmy i spacerze przed trzecią nad ranem, gdzie jest zupełnie ciemno, a jedynie księżyc oświetla nam drogę. Przed snem obejrzałam po raz drugi "Casino Royale". Myślę, że to był piękny skok w Nowy Rok, którego nie mogłam sobie lepiej wymarzyć! Nowy Rok przywitałam Trójkowym Topem Wszech Czasów i od jedenastej do końca słuchałam tej wspaniałej listy. Trochę mi smutno, że "Schody do nieba" są na drugim miejscu, ale za to "Since I've Been Loving You" skoczyło bardzo wysoko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W marcu nowy, siódmy sezon serialu "Skins"! Nie mam pojęcia jak zrobią trzy generacje w jednym sezonie, ale zobaczymy.

      Usuń
  13. co do openera to również mam pewne uprzedzenia, ale grzechem byłoby w tym roku siedzieć w domu i ględzić. chyba jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się, że na jednym festiwalu podpasowały mi wszystkie zespoły :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie jestem fanką fantastyki, jeżeli o Hobbita chodzi, ale poszłam na ten film nakłoniona przez brata. Szczerze mówiąc, dobra produkcja.

    OdpowiedzUsuń
  15. matura to bzdura, zdasz ją na pewno:) tylko tak nia straszą chociaż...w obliczu nowych sezonów seriali może być jednakowoż ciężkawo:D na jakie studia się wybierasz? może nie będzie tak trudno się dostać, też panikowałam:) chociaż są kiernku tak oblegane,że głowa aż boli...albo takim progiem punktowym-ale wtedy się lepiej ucz i ogladaj dopiero w czerwcu:D
    a ja bardziej przeżyłam chyba kameralny koncert Mansona w Stodole:D i Machinhead na Woodstocku ale to już cała otoczka robiła swoje:> i ten rok koncertowo jakby nie było też się na szczęście zapowiada:>
    a Openera nie znoszę, jestem uprzedzona, choć nie byłam. wiem, straszne i tak nie powinno niby być ale owy jak piszesz lans...no nie, jakoś takie mam przekrzywione wyobrażenie i nie mam zamiaru go naprawiać.
    a wiesz że u mnie po sezonie 18 zrobiło się podobnie?jakby wszyscy szykowali się na osobne życie.
    no, to udanej 13!:)

    autoportretodcuwalny.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  16. U mnie też się dużo zmieniło , też nie poznaję dziewczyny ze stycznia ubiegłego roku.. :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Mnie z koncertów w tym roku udało się zaliczyć jedynie Męskie Granie w Żywcu... Acid Drinkers, Monika Brodka, Hey, Czesław Śpiewa i kilku innych. Ale lepsze to niż nic, a poza tym było całkiem fajnie. W tym roku zapowiada się jednak ciekawiej, ponieważ kupiłam już bilety na koncert Sabatonu w Krakowie i jeszcze muszę jak najszybciej kupić na mój Rammstein! :)

    Ja trochę się zmieniłam na pewno, ale nie aż tak znacząco.

    Powodzenia z tą nieszczęsną maturą życzę... i dużo szczęścia ! :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Zazdroszczę Ci tych koncertów! Ja wybierałam się chyba na 4, a nie byłam w końcu na żadnym. Mam nadzieję, że w tym roku sobie to ładnie odrobię, zaczynając od koncertu Slasha 13 lutego ;)
    PS: Jack White - mistrz <3

    OdpowiedzUsuń
  19. A mnie się udało wysłuchać Topu na żywo :).
    Ja nie potrafiłabym zrobić tak długiego podsumowania, bo jestem średnio na bieżąco z nowościami. Podziwiam ;). Płytowo jednak potrafię wymienić wśród swoich faworytów Bonamassę, Marka Knopflera i może jeszcze Marię Peszek, chociaż nie słyszałam wszystkich utworów z jej ostatniej płyty.
    Mnie 2013 rok przeraża, po prostu przeraża. Nie zdecydowałam się jeszcze co do studiów i w ogóle co do niczego. Dla mnie to wszystko dzieje się za szybko.

    OdpowiedzUsuń
  20. Uparcie wierzę, że 2013 będzie dużo lepszy niż 2012. Dla mnie dwunastka była okropna, pewnie dlatego. I nawet mnóstwo świetnych koncertów i wiele dobrych, ba - wyśmienitych płyt nie zmienia mojego stosunku do minionego roku. Trzynastka pod tym względem będzie jeszcze lepsza ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. To się Anonimowa odchamiła dzięki Tobie :D Tak ciekawego przeglądu wydarzeń kulturalnych dawno nie czytałam. The Black Keys usłyszałam po raz pierwszy i pokochałam... to jest klimat <3 Pod wrażeniem zjednoczenia Ledów pozostaję nieustannie - mistrzostwo świata! Żeby tak kiedyś moi Panowie... marzenie ściętej głowy, ech :(
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Fajnie jest spotkać taką pasjonatkę dobrej muzyki. Osobiście znam tylko ludzi 'jarających się' przemijającą modą... ehh,szkoda gadać, zwłaszcza że sama do nich należę.
    Chciałabym być tak samo zadowolona ze swojego roku jak ty... :)

    [u mnie nowa, zapraszam. everytime-fallen.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  23. Żyjesz? Masz już ferie? Ja jeszcze muszę czekać trzy tygodnie, bo mam je jako ostatnia. U mnie wszystko w porząsiu. Błyskawicznie minęły mi te trzy tygodnie od Nowego Roku. Pewnie dlatego, że miałam ostry zapieprz (coś rodem z września i października, kiedy nie radziłam sobie z psychiką; jedyną różnicą jest to, że teraz radzę sobie z sobą i kontroluję siebie). Nie mówiąc o pracach obowiązkowych, przygotowywałam i przygotowuję się do konkursu o USA. Oprócz tego zbliża mi się termin wydania gazety, więc musiałam przelać wywiad z głośników na papier (zostało mi tylko dziesięć minut z godziny, ale największa trudność polegała w połowie nagrania: szumy, szturchania, aghh). W weekend sprzątałam pokój, zmieniłam książki na półkach (mam nawet mały kącik muzyczno-narniowo-geograficzny) i wyrzuciłam trzy worki śmieci (głównie papiery). Nie ukrywam, ale przez ten weekend wyspałam się jak nigdy, że dzisiaj chodzę lepiej niż po kawie (a propos kawy, to postanowiłam sobie, że raz na tydzień będę ją spożywać, ale znając mnie... zobaczymy). Dzisiejszy dzień na luzie: przeczytam "Zemstę" Fredry i poćwiczę do konkursu. Tak myślę jak tu wykombinować do kina w Lubelcu, ale ten tydzień odpada, następny śmieszna zabawa dla gimbazjalistów w gimbazie potocznie zwana choinką (jeja, ja wiem, że to co piszę to nie ma składu i umiaru, ale zauważyłam, że nie chce nam się już tak bawić jak kiedyś; to znaczy: owszem lubimy się bawić, ale w doborowym towarzystwie, a nie z całą gimnazjalną szopką hipsterów, dzieci kinder-niespodzianki i tych pierwszaków, które lansują się tym, że są w gimnazjum, aghhh), a kolejny tydzień również zajęty, bo ostatki dziewczęta szykują (nawet nie wie gdzie)! A ja tak bardzo chcę do kina! Na wyczekiwane Django muszę pojechać, bo ze Skyfallem się nie udało (trudno, obejrzałam przez internet, trochę wyobraźni w HD i gotowe!), a tutaj musi się udać. Dobrze, wracam do swoich obowiązków.

    OdpowiedzUsuń
  24. "Dzisiejszy dzień" - już widzę jak wpuszczają mnie na wydział humanistyczny z otwartymi ramionami. Wybaczcie mi, ale mój mózg najwyraźniej się przegrzał - wychylę głowę na dziesięciostopniowy mróz :)

    OdpowiedzUsuń
  25. W ogóle nie wiem co to za organizacja! Od tygodnia czekam na wyciąg z zasad rekrutacji na rok 2013/2014, a tu nic! Zastanawiam się nad 3 LO w Lubelcu, bo jest hiszpański i warsztaty dziennikarskie i tak mnie to kusi, ale z drugiej strony mogę się pomęczyć z niemieckim, bo nawet dobrze mi wchodzi, ale z drugiej strony? Irytuje mnie fakt, ze hiszpańskiego i włoskiego to ze świecą szukać - owszem mama powiedziała, że mogę pójść do szkoły językowej czy na kurs, ale to nie to samo, ale... W tym przypadku mam mętlik w głowie, ale jeszcze mam trzy, a nawet i więcej miesięcy. W końcu wszystko zależy ode mnie. Jak zwykle jestem w kropie, ale przynajmniej (w pewnym sensie) wiem czego chcę... yep!

    OdpowiedzUsuń
  26. Będziesz wspominała go z uśmiechem na ustach? To zazdroszczę. Chciałabym móc powiedzieć to samo o roku, który właśnie się zaczął. Ten poprzedni nie był zły, ale czuję się tak, jakbym przez ostatnie 12 miesięcy ciągle próbowała coś ugotować, a wyszło z tego coś wyjątkowo niestrawnego. Teraz pora "umyć gary" i zacząć od nowa...

    OdpowiedzUsuń
  27. Dla mnie największym filmowym/musicalowym wydarzeniem tego roku jest właśnie Les Miserables. Jeszcze nie byłam w kinie, ale czy uznam go za kiepski czy świetny obraz, mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że nigdy tak bardzo nie czekałam na żadną produkcję. Już się szykuję do posta na blogu na ten temat. :D Po raz pierwszy zdarzyło mi się, żeby coś, co kocham od dobrych kilku lat, nagle zyskało popularność.

    OdpowiedzUsuń
  28. pewnie masz masę nauki, ale daj znak, że żyjesz! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żyję kochana i co jakiś czas tu zaglądam, ale niestety nie mam wystarczająco czasu i siły, żeby coś sklecić, bo szkoła wysysa ze mnie wszystko. Na szczęście, co mogę zdradzić, dostałam już parę bardzo dobrych wiadomości odnośnie studiów, także bardzo możliwe, że już za parę miesięcy będę do Was pisać zza morza :)
      A tymczasem postaram się coś sklecić jutro albo dziś późnym wieczorkiem.

      Usuń
    2. to dobrze, dobrze. zdaję sobei z tego sprawę, tylko się upewniałam! ;* mam andzieję, ze Ci sie uda! i starsznie Ci zazdroszczę, mimo wszystko1

      Usuń
  29. No to do zobaczenia na Openerze! :D

    OdpowiedzUsuń